"Ilustrucjąc Inne Osobowości"



 "Ilustrucjąc Inne Osobowości"



  I.

    Boimy się pewnego rodzaju zmian. Nie "Obawiamy się", lecz "Boimy". W doborze słowa nie ma krztyny przypadku, ani niezręczności. Nie dlatego, że tak biegle władam językiem polskim, lecz dlatego, że sam zdecydowanie bardziej "Boję się", niż "Obawiam". To nie akt desperacji, ani tym bardziej tchórzostwa, gdyż jak w dawnych czasach pierwszych ludzi nazwanie zjawiska po imieniu zmniejsza jego ciężar gatunkowy i ujmuje mu w naszych - ludzi rozumnych - oczach grozy, lub potworności. Albo tego i tego. "Bać się" nie jest niczym złym, gdy sytuacja tego wymaga, a często wręcz pomaga, bo przecież strach napina nerwy, żyły i mięśnie, co pozwala skoncentrować się na istniejącym już wyraźnie niebezpieczeństwie i albo uniknąć go ucieczką, albo owo niebezpieczeństwo pokonać w otwartej walce. Świat jest na tyle pełen niebezpieczeństw, że tego rodzaju na wpół zwierzęce atawizmy są nam niezbędne jak świeże powietrze, poczucie bezpieczeństwa, albo i łyk ożywczej wódki - co pozwala zapomnieć o bólu i dyskomforcie każdego możliwego rodzaju. Dość powiedzieć, że mówiąc o świecie, że jest strasznym miejscem, mówię w sumie niewiele, albo z goła niczego nie mówię.

    Opowiadałem już wielokrotnie o pewnym konkretnym rysie osobowości będącej w masie niesłychanie liczną kopią tego samego poletka kompleksów, frustracji i stereotypów. Owa "Osobowość Autorytarna" taką właśnie jest - milionową kopią tego samego bagna, które opisałem poprzednim zdaniem, a które właśnie w swojej wielości dzierży siłę, która wywołuje strach. Teoretycznie słowa "Strach" i "Boję się" powinny wzmagać uczucia negatywne, ale w tym przypadku przewrotnie zauważę, że jest dokładnie odwrotnie - czy może być coś piękniejszego na polu bitwy, niż poznanie do głębi natury swego wroga? To wręcz dar, bo jak przecież już zauważyłem - poznanie nieznanego niebezpieczeństwa niezmiennie od czasów wyprostowania się i opanowania sztuki krzesania ognia pozwala nam przetrwać najgorsze, nade wszystko jakby mniej się bać tych sił, które z racji swej nierozumianej natury były najbardziej wstrząsające i niszczące dla naszej, ludzkiej odwagi. Zatem teraz, kiedy rozumiemy już zagrożenie, czy staje się ono mniejsze? Niestety nie, choćby z uwagi na wspomnianą wielopostaciowość i wszechobecność. Wypadałoby zatem posunąć się jeszcze dalej i namalować twarz tej bestii, o której powiedziano już tak wiele, a która ma tak wiele imion, nazwisk i nicków, że z tego właśnie powodu staje się aż tak przytłaczająca. Poza tym, że wszystkie te imiona, nazwiska i nicki poruszają się w każdej możliwej przestrzeni jak jedno ciało, oczywiście rządzone jednym pryncypium jedno ciało, które nie znosi nas, nienawidzi nie tylko wszystkiego tego, co sobą reprezentujemy, ale także tego co udało nam się zbudować i co jest nam drogie i ważne. Co jednak szczególnie przykre, ta masowość ma to do siebie, że ma prawa wyborcze i zamierza z nich skorzystać. Ten fakt jest przyczyną i podstawą tego, co napisałem w formie wstępu. Nie jest to zatem dywagacja nieuzasadniona, bo strach autentycznie zagląda mi w oczy. Jakby tego miało być mało, dekady temu opisał powstanie tej nikczemności pewien słabo już pamiętany amerykański poeta, zapewne już wówczas rozumiejący skalę zagrożenia z powodu posiadania prawa głosu, co zresztą zmaterializowało się właśnie - dopiero co - w jego macierzystym kraju. Zrobił to niebywale precyzyjnie i zajrzał w głąb procesu, który trwał równolegle do naszego rozwoju i naszych przyjemności i odnotował skrupulatnie każdy etap powstawania "Osobowości Autorytarnej", zarówno jako jednostki, jak i w masie. Czy nikt wówczas go nie słuchał, nie rozumiał?

 

II.

    Jak rodzą się demony? Otóż bardzo prozaicznie - bez "Burz i Naporu", bez wielkich wstrząsów tektoniki ludzkiej psychiki, bez tsunami wydarzeń o wymiarze globalnym. 

"Myślałeś, że będziesz przeżywał swoje życie samotnie

w ciemnościach, w wykluczeniu - tak, wiem...

Byłeś tam, próbując mieszać się z tymi zwierzętami,

ale one pozostawiły cię pełnym upokarzającej konfuzji.

Więc zatoczyłeś się z powrotem do domu

i na nic nie czekałeś,

Ale szlachetna izolacja twojego pokoju wypluła cię z powrotem na ulicę

i teraz desperacko szukasz kontaktu z człowiekiem.

I wtedy spotykasz mnie."

    To przecież nie może być tak proste, prawda? Czy aby na pewno wystarczy tylko być dostatecznie sfrustrowanym swą małością, niedojrzałością, albo i nawet osamotnieniem, by tak łatwo wpaść w łapy demagogów i hipokrytów. Ależ tak niestety tak właśnie sie dzieje, gdy urażona duma i ambicja napotyka na swej drodze kogoś, kto mówi (a jakże!) o przyczynach wszystkich klęsk i życiowych niepowodzeń nazywając je po imieniu, a raczej - bądźmy szczerzy - po rasie, narodowości, lub preferencjach seksualnych. Tak właśnie, to jest takie proste, ale nie uprzedzajmy faktów, pozostawmy bieg słów poecie, bo któż lepiej je przedstawi?

 

"I cały Twój świat się zmienił

Ponieważ wszystko to, o czym mówię jest wszystkim tym czego chciałbyś usłyszeć,

więc przestań się bronić i porzuć swoje lęki.

I ufasz mi całkowicie,

jestem doskonały - w każdym wymiarze,

ponieważ czynie cię tak silnym i potężnym w twoim wnętrzu.

Czujesz się tak szczęśliwym,

gdy twoje ego prymitywizuje rzeczywistość,

że nawet nie zapytasz dlaczego sprawy mają się tak dobrze.

Chcesz wiedzieć dlaczego?"

 

    To jest właśnie takie proste, gdy nagle z bycia małym i odseparowanym, nagle rozkwitasz w towarzystwie równych sobie i podobnych sobie - czyż nie lepszy wróbel na dachu? Czyż nie tego zawsze uczono maluczkich, takich jak ja? Każdy może paść ofiarą tej nikczemności - wystarczy być dostatecznie długo samotnym, głodnym, lub po prostu złym, by zapaść się w tę mało misterną pułapkę dobrego samopoczucia. Który pantoflarz nie zakrzyknie zaproszony do wypowiedzi, że baby są gorsze w każdym calu? Który mało zarabiający frustrat przegrawszy już wszystko co można było przegrać nie zakrzyknie, gdy tylko da mu się taką szansę, że byłby miał lepiej, gdyby nie Ibrahim, co to zabiera mu jego własną pracę? I jeszcze przecież wszędzie te pierdolone pedały, co im się chce oddawać dzieci. A przecież dzieci są najważniejsze! Co doskonale widać w sklepach i przychodniach lekarskich, gdy są szarpane i nazywane małymi debilami w imię dawnej tradycji rodzicielskiej opiekuńczości i miłości. Wielu ją poznało i jako jedyny znany sobie wszechświat uważa zresztą za jedyny normatyw rzeczywistości obcowania z innym człowiekiem - może teraz właśnie zupełnie przypadkiem odkrywam nowe pokłady znakomitych adeptów sztuki nienawiści i frustracji?

 

"Bo jestem kłamcą!

Tak, jestem kłamcą!

Rozerwę twój umysł,

wypalę twoją duszę!

Zamienię Cię w Siebie!

Zamienię Ciebie w siebie!

Bo jestem kłamcą, kłamcą,

kłamca, kłamcą!"

 

    Nawet wyjaśnienie fenomenu pochodzenia olśnienia już nie zadziała trzeźwiąco, ale czy Kłamca zamierza cokolwiek wyjaśniać? "Nigdy w życiu - może i jest dokładnie tak samo jak odbiorcy trucizny treści sfrustrowanym, małostkowym durniem, ale nigdy w życiu nie posunie sie do podcinania gałęzi na której siedzi" - Tak sądziłby każdy normalny człowiek, któremu nieobca jest rachuba zysków i strat branych nie tyle z etyki, z moralności, ale także ze zwyczajnej kalkulacji pełnej plusów i minusów. jeśli miałbym jednak w tym miejscu odnotować coś naprawdę istotnego, to chyba tylko to, że znana nam paneuropejska paleta demagogów i populistów pełna jest nie tylko homofobów i frustratów, ale przede wszystkim zwyczajnych durniów, zdolnych do zagalopowania się w najgorsze dla swego publicznego przetrwania obszary. Mówię już nie tyle o dzwonkach alarmowych, czy błyskających lampkach ostrzegawczych, ale o wyciu informacji godnym chwili awarii reaktora w Czarnobylu. Jednak tylko ja to widzę i jeszcze sporo innych osób, których ów "Kłamca" nie zdołał omamić, oszukać. Dla tych, co utkwili w tej pojebanej strefie komfortu polegającej na dyskomforcie zaplanowanym dla tysięcy i milionów innych ludzi nie ma już ratunku - kto dziś, w rzeczywistości cyfrowej, w której wydaje nam się - wróć - w której mamy pewność, że jesteśmy totalnie bezkarni chciałby zrezygnować nagle ze swojej tak przewodniej roli narodu, jak nie przymierzając, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza? To gigantyczne koło, które właśnie przed Wami namalowałem nie wydarzyło się bez przyczyny - tak jak nic na tym świecie nie wydarza się bez przyczyny - oto bowiem próbuję wam w tym zawiłym i pełnym tylko na pozór bezsesnownych meandrów mojego umysłu tekście wyjaśnić co jest źródłem trwania w kłamstwie i sensem bycia "Kłamcą" zarazem. Bo przecież jesteście poruszeni i zdumieni jak to możliwe, że kandydat na Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej może powiedzieć, że gwałt nie jest dla niego żadnym przyczynkiem do przerwania ciąży. Albo dlaczego Prezydent USA może po tym wszystkim powiedzieć, że "rozumie Putina". Właśnie dlatego, że mają już taką władzę nad okłamanymi, którym jest w tym układzie tak doskonale, że ani kandydat na prezydenta nie ucierpi przez to sondażowo, ani tez władza Prezydenta USA nie zachwieje się od jakichś tam mało istotnych konsekwencji. czy teraz już wiecie dlaczego tak skrupulatnie wyjaśniałem dlaczego "Boję się", a nie "Obawiam się"? 

    Ten wtórny rodzaj prymityzowania rzeczywistości, poprzez własne nie dorastanie do otaczającej nas wszystkich rzeczywistości jest teraz tak powszechnym zjawiskiem, że aż trudno mi zobrazować - bo przecież słowa o wszechobecności naznaczonych przez Jezusa do czynu milicjantach nowej amerykańskiej religii nie zrobią na Was żadnego wrażenia. Jeśli już coś Wami wstrząśnie, to przyszłotygodniowe sondaże, pokazujące w całej rozciągłości dramatu, że nawet posunięte do aż dalece idącego absurdu słowa Konfederata-łamane-przez-idiotę w żadnym wypadku nie zagrożą jego pozycji jako polityka i zarazem - jako wykładni idealnej owego "Kłamcy" z amerykańskiego poematu do którego wciąż i wciąż wracam, jako do niezawodnej pomocy naukowej. Bo przecież ostatecznie

 

"Ukryję się za Twoim uśmiechem

i rozumiejącymi oczami.

I powiem rzeczy, które już znasz,

więc wtedy powiesz,

Naprawdę identyfikuję się z Tobą, tak bardzo!

I zawsze, kiedy mnie potrzebujesz

jest to po prostu moment, w którym cię wykrwawiam.

Jeszcze nie załapałeś?

Przyszedłem do Ciebie jako nieszczęście,

a pozostawię cię jako uzależnienie.

Nigdy o mnie nie zapomnisz.

Chcesz wiedzieć dlaczego?

Bo jestem Kłamcą!

Tak! Jestem Kłamcą!

    

 

    Sami Widzicie - dlaczego miałoby być lepiej, skoro w skrytości ducha wiemy, że może być jeszcze gorzej? Każdy z nas - klasycznych Homo Erectus, zawdzięczającego swoją prostą postawę nie tyle zawiłościom anatomicznym, co raczej sztywnemu gorsetowi zasad moralnych, wyrosłych na poznawaniu zagrożeń poprzez nazywanie ich i uczeniu się ich natury - wie, że może być gorzej. czujemy to przez skórę, nawet jeśli z zapamiętaniem protestujemy, lub po prostu zwyczajnie i po ludzku oburzamy się. Wiemy w głębi ducha, że to nic nie da i niczego nie zmieni. czy jest jeszcze szansa na ratunek?

"Nie wiem dlaczego wciąż musze kłamać

i sprawiać ci tyle bólu.

Może to coś wewnątrz.

Może to coś, czego nie potrafię wytłumaczyć.

Bo wszystko co robię,

to bałaganię ci i okłamuje cię.

Jestem Kłamcą.

Tak, jestem kłamcą.

    

Jeśli tylko dasz mi jeszcze jedną szansę,

przysięgam - nigdy więcej cię już nie okłamię.

Poznałem bowiem destruktywną siłę kłamstwa,

która silniejsza jest niż prawda.

Nie mogę uwierzyć w to, że kiedykolwiek cię zraniłem.

Przysięgam!

Nigdy więcej już nie skłamię,

tylko daj mi jeszcze jedną szansę,

nigdy więcej już cię nie okłamię,

przysięgam.

To, że nigdy więcej nie powiem kłamstwa,

nigdy już nie skłamię.

Nie, nie.

Ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha  haa haa haaa!

Frajer!

Frajer!!

Oh, taki frajer!!!

Ja jestem kłamcą!"


III.

    Nie zrozumie natury tego układu nikt, kto nie był kiedyś wzgardzony, kto nie przegrał bardzo - bo drobne porażki się nie liczą, porażki, po których nadal masz twarz, a nie zniekształcony cierpieniem ryj nie wchodzą w rachubę. Oczywiście ryj ów, może spowodować nie sama gorycz klęski - co zresztą sygnalizowałem - ale sama infantylność i niedostosowanie, ale nie są to żadne czynniki łagodzące, jak choćby w mojej własnej, osobistej sprawie. 

    Czy da się pomóc oszukanym? Niestety nie, bo jak już zauważyłem nie chcą i nie zamierzają przyznawać się do własnych błędów, tych błędów, które popełniają wciąż i wciąż i wciąż, z całkiem świadomym brakiem opamiętania. Po cóż mieliby wychodzić ze swej z takim trudem zbudowanej - nierzadko pierwszy raz w życiu - strefy komfortu? Tylko po to, byśmy my, mieli się mniej bać? To nasz strach ich napędza, bo oto po raz pierwszy w życiu odgrywają jakąś rolę i nie da się już więcej ignorować ich kompleksów i strachów. W tym konkretnym przypadku nie zmienia niczego nazwanie tychże kompleksów i strachów, bo oni chcą je mieć. Bez nich, ponownie nie znaczyli by nic, byliby nikim zupełnie, więc będą pielęgnować w sobie całą tę nienawiść, cały ten ostracyzm i wszystkie możliwe fobie, bo bez nich po prostu pozostaną nikim, będą znowu jak duchy - zupełnie niezauważalni. Kłamcy wiedzą najlepiej jak korzystać z tego gigantycznego arsenału, jak podbić swoje szanse na zaszczyty, tytuły i całkiem namacalne zyski płynące z państwowych synekur. Przecież na miłość Boga żaden Mentzen, ani żadna Le Pen nie traktuje poważnie tych wszystkich bzdur, które z namaszczeniem co pewien czas przy okazji tej, czy innej kampanii wyborczej puszcza w eter. To najwięksi na świecie hipokryci, którzy gdyby tylko zaszła taka potrzeba mimo szlachetnego wizerunku patriotów, uciekliby zaleszczycką drogą bez względu na okoliczności. Jak bardzo trzeba być uwięzionym w swoich własnych kompleksach, by popierać w Republice Federalnej partię atakującą równość pod względem seksualności w sytuacji, w której liderka i kandydatka na kanclerza w poprzednich wyborach jest lesbijką? Jak bardzo trzeba być uzależnionym od nierzeczywistości by we Francji, która jako jedyna w całej Unii Europejskiej może stanowić równowagę wobec zaborczej, lecz także nuklearnie potężnej Rosji  głosować na partię, która istnieje wyłącznie dzięki pożyczkom z rosyjskich banków? Jak można wreszcie w Polsce wybierać pomiędzy zafascynowanym pospolitymi bandytami durniem udającym rozdwojenie jaźni, a idiotą wykuwającym publiczne wystąpienia na blachę? Otóż można. W sumie, cała ta demokratyczna i liberalna strona spierdoliła sprawę w tych kwestiach dokumentnie. Co gorsza tak samo, jak spierdoliła sprawę w kwestii staruszków i staruszek, o których samotność nikt z tych dzisiejszych, walczących o życie liberałów nie zapytał w czasach wzrostu i triumfu ojca Rydzyka. Niczego się nie uczymy, więc wybaczcie, ale nie podam nagle cudowne panaceum jako odtrutkę na  dzisiejsze realia przedwyborcze. To chyba dobry moment na kaca, prawda? Przecież zaprowadziłem nas wszystkich za rękę do świata, w którym nazwisko Mentzen nie jest dostatecznie polskie, jak zauważył jegomość nazwiskiem Braun. I niczego to nie zmieniło...



Przetłumaczyłem utwór "Liar"  autorstwa Henry'ego Rollinsa z płyty "Weight", na podstawie pozdrawianej przeze mnie i wielokrotnie używanej z sensem  strony  https://www.tekstowo.pl/piosenka,rollins_band,liar.html

 

  






Komentarze

Popularne posty