"Reaktywacja". Wojna domowa w Syrii 07.12.2024

 


"Reaktywacja"



Przebieg walk

    W ciągu niewielu godzin od mojego poprzedniego artykułu sytuacja na frontach wojny domowej kolejny raz uległa diametralnej zmianie. Pojawiły się nowe strefy walk, a dotychczasowy stan posiadania reżimu Assada drastycznie sie zmniejszył. Skutkująca ciężką klęską sił reżimu ofensywa Islamistów z HTS nie tylko pozbawiła władze w Damaszku dużych obszarów kraju, ale doprowadziła do wystąpienia wielu grup i grupek opozycyjnych, które od czasu rozejmu sprawiały wrażenie rozbitych i bezradnych. Teraz, ośmieleni wydarzeniami poprzednich dni mieszkańcy wielu regionów Syrii ponownie chwytają za broń i zajmują kolejne ośrodki władzy. Żeby jednak nie malować obrazu powszechnej "ofensywy wolności" lecz oddać w pełni ciężar zdarzeń postaram się krok po kroku opisać nowe ogniska walk.

    Front Północny

Oddziały HTS i wspierające je siły SNA (protureckie) podeszły pod Homs i zajęły pozycje wzdłuż północnej obwodnicy miasta. Udało im się poszerzyć i zabezpieczyć korytarz prowadzący z Hamy, ale jak dotąd nie zdołały one wedrzeć się do centrum miasta, choć panują już nad jego dalekimi północnymi przedmieściami. jak przypuszczam, podstawowym problemem jest teraz dla wspólnego dowództwa (CMO) rozciągnięcie sił, a ich ponowną koncentrację utrudnia zniszczenie mostu nad Orontesem w Rastan przez rosyjskie lotnictwo. Wprawdzie w drodze do Homs rebelianci zdobyli kompletne wyposażenie rządowego batalionu inżynieryjnego porzuconego przez żołnierzy 27 Dywizji SAAF, ale niewątpliwie ponowne zorganizowanie przeprawy przez obszerną dolinę Orontesu jest zadaniem niełatwym. Bez względu na obiektywne trudności związane z działaniami sił rządowych i ich sojuszników - w tym wypadku Rosjan - CMO nie jest w stanie zmobilizować wielu jednostek podporządkowanych SNA, gdyż te zamiast kierować sie na południe, ku Homs, podjęły operacje zaczepne wsparte przez tureckie siły powietrzne wymierzone przeciw siłom opozycji demokratycznej (SDF) na północy kraju. Zatem bez posiłków na dziś oddziały HTS nie próbują szturmu Homs. W ciągu wczorajszego popołudnia byliśmy świadkami dużego zamieszania wygenerowanego przez media obu zmagających się pod Homs stron - z jednej strony pro rebelianckie ośrodki komunikacyjne poinformowały o podjętej przez siły rządowe ewakuacji miasta, z drugiej strony media prorządowe stanowczo temu zaprzeczały, informując o licznych posiłkach dla garnizonu miasta. Sprzeczność tych sygnałów miała swoje uzasadnienie, gdyż w tym samym czasie, gdy z południa do zagrożonego miasta zmierzały liczne konwoje wojskowe z posiłkami, z miasta głównie w kierunku równiny nadmorskiej uciekały tysiące ludzi. Ów exodus obliczany od początku ofensywy islamistów na ponad 300 000 ludzi obejmował głównie mieszkańców miasta i jego okolic, ale także setki zdemoralizowanych żołnierzy i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa damasceńskiego reżimu. Bez względu na zatrzymanie błyskawicznego pochodu rebeliantów na Homs, zdołali oni zająć i zabezpieczyć całkiem spore terytorium na wschód od głównej areny wydarzeń. Jest to o tyle łatwe, że większość sił rządowych wycofuje sie w stronę Damaszku i pozostawia za sobą jedynie porzucone uzbrojenie. Co bardzo ważne - jeden z filarów sił zbrojnych Assada, czyli Hezbollah kompletnie zawiódł. Wraz z rozpoczęciem kampanii izraelskiego IDF na terytorium Libanu duża część najlepszych jednostek Hezbollahu wycofana została z Syrii do obrony swego matecznika w południowej części Libanu, a gdy rozpoczęła się ofensywa rebeliancka i Assad wezwał siły organizacji do powrotu, niemal natychmiast po przekroczeniu granicy zostały one zaatakowane precyzyjnymi uderzeniami z powietrza samolotów i dronów izraelskich. Oczywiście Izraelczycy nie zdołali całkowicie zniszczyć licznych oddziałów Hezbollahu, ale z całą pewnością w bardzo poważny sposób zredukowały ich potencjał bojowy, co było widać już pod Hamą.


    Front Wschodni

Na wschodzie kraju bardzo złożona sytuacja zaczyna się obecnie klarować - jeszcze 5 grudnia siły rządowe rozpoczęły odwrót ze swych pozycji nad Eufratem w stronę Palmyry, a opuszczane bazy i posterunki zajmują siły SDF, które miedzy innymi przejęły kontrolę nad największym miastem pozostającym pod władzą Assada - Deir ez-Zor. Właściwie w ciągu zaledwie kilku godzin przejęły też kontrolę nad wszystkimi ważniejszymi osiedlami i miejscowościami położonymi nad Eufratem, przy czym wsparte przez amerykańskie siły powietrzne zadały Assadowi cios niezwykle ciężki - zdobyły po krótkiej walce Abu Kamal, czyli uzyskały kontrolę nad najdogodniejszym szlakiem przerzutowym dla posiłków z Iranu. Stacjonujące tam siły wierne Assadowi złożone z członków irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, tak zwanej "Dywizji Fatymidzkiej" złożonej głównie z afgańskich ochotników i irackich PMF złożonych z tamtejszych Szyitów zostały kilkukrotnie zbombardowane przez siły powietrzne wspierające operacje SDF, po czym w przeważającej większości wycofały się do Iraku. Od wczoraj oficjalnie rozpoczęła się i trwa operacja wycofywania posiłków irańskich z terytorium Syrii, a anonimowe źródła zbliżone do irańskiej dyplomacji przekazały informację wedle której Teheran miał doradzać Assadowi sformowanie gabinetu na obczyźnie. Oddziały SDF zdołały także zlikwidować dość dużą enklawę w Al Hasakh. nie ma wiarygodnych i szczegółowych informacji o naturze upadku tamtejszego garnizonu wojsk rządowych, ale niewykluczone jest, że przejęcie kontroli nad Al Hasakh odbyło się w efekcie lokalnego rozejmu, lub po prostu rozkładu tamtejszych sił wojskowych i administracji. Obecnie liczne oddziały SDF wykorzystując powstałą po odwrocie wojsk rządowych pustkę posuwają się na zachód, w stronę Palmyry, zajmując kolejne osiedla i wsie na głównie pustynnym terytorium kraju. Sama Palmyra może okazać sie tylko krótkim przystankiem na szlaku pospiesznego odwrotu sił rządowych, gdyż są one w stanie utrzymywać komunikację z Damaszkiem jedną jedyną drogą, czyli autostradą M20, która jest teraz poważnie zagrożona przez działające na pustyni siły "Wolnej Armii", operującej z At-Tanf i także wspieranej przez amerykańskie siły zbrojne. Jak wspominałem w pierwszym artykule nie są to liczne oddziały, ale w obecnej sytuacji mogą wyrządzić ogromne szkody wojskom rządowym jeśli ich działalność będzie opierać się na atakach na konwoje przemierzające drogę M20. To nie koniec długiej listy niepowodzeń wojsk rządowych, gdyż wycofanie większości elitarnych jednostek wojskowych z południowych prowincji w na ratunek zagrożonej północy wygenerowało kolejny poważny problem.


    Front Południowy

Przez całe lata od czasu rozejmu wydawało się, że przylegające do Golanu i granicy z Jordanią prowincje zostały w znacznej mierze spacyfikowane przez reżim Assada, a tamtejsze siły opozycyjne - podzielone i pokonane militarnie nie są żadnym zagrożeniem dla Damaszku. Okazało sie, że wystarczy tylko iskra, aby terytoria ponownie stanęły w ogniu walk. Gdy tylko region został opuszczony przez najlepsze jednostki wojsk rządowych sojusz dawnych ugrupowań demokratycznych (których istnieje tutaj 58) natychmiast podjął walkę na nowo. Mimo oczywistej słabości w zasadzie partyzanckich oddziałów kierowanych przez wspólne dowództwo koordynujące ich działania z Ammanu w Jordanii w ciągu niewielu godzin udało się opozycjonistom opanować spore obszary gubernatoratów Quneitry, Daary i Suwaydy, przy czym obie ostatnie miejscowości o dużym znaczeniu są obecnie całkowicie kontrolowane przez lokalne milicje. W związku ze wznowieniem walk w regionie izraelski IDF podniósł stan gotowości bojowej niemałych sił w rejonie Golanu i bacznie przygląda się rozwojowi sytuacji. Co bardzo istotne, dotychczas słabe liczebnie i kiepsko wyekwipowane milicje w ciągu niewielu godzin znacznie polepszyły swe wyposażenie bojowe, gdyż przejęły praktycznie bez oporu cały szereg posterunków i baz wojskowych obsadzanych dotąd przez siły 5 Korpusu armii rządowej. Ponowne otwarcie frontu na południu jest dużym zagrożeniem dla reżimu Assada. Z Daary do Damaszku jest zaledwie 113 kilometrów, a z Suwaydy dystans ten jest jeszcze mniejszy, bo wynosi 108 kilometrów. W godzinach wieczornych 6 grudnia pojawiły sie zresztą informacje, że siły opozycji przejęły kontrolę nad miastem Ghabaghib. Także zatem od tej strony Assadowi poważnie zagraża insurekcja i bez względu na słabość insurgentów będzie musiał skierować na południe od swej stolicy część sił specjalnych i Gwardii republikańskiej, bo lokalne milicje i wojska regularne po prostu rozeszły się do domów, lub przechodzą na stronę powstańców.

Sytuacja w Syrii 6 grudnia 2024 roku w godzinach wieczornych.

Kto jeszcze chce bronić Assada?

Jak widać zatem, ostatnie dni przyniosły potężne osłabienie pozycji reżimu Assada i choć nadal kontroluje on stosunkowo liczne i nieźle uzbrojone siły zbrojne może liczyć na coraz mniejsze możliwości mobilizacyjne, a co szczególnie ważne - bardzo skróciła się lista jego dotąd niezawodnych sojuszników z za granicy nękanego nieustanną wojną kraju. Aby zrozumieć pełniej grozę położenia damasceńskiego satrapy warto przyjrzeć się podziałom etnicznym i religijnym Syrii, przy czym przynależność etniczna bynajmniej automatycznie nie definiuje przynależności do poszczególnych grup religijnych, co jeszcze bardziej komplikuje całą sprawę.

    Wedle danych rządowych w roku 2023 całą Syrię zamieszkiwało około 23 miliony ludzi, tym samym społeczeństwo odrobiło straty demograficzne wynikające ze strat wojennych, a przede wszystkim masowej migracji zewnętrznej, obliczanej nawet na niemal siedem milionów osób. Przeważającą większością mieszkańców kraju pozostają Arabowie, stanowiący niemal 80 % całego społeczeństwa. Grupa ta jest bardzo niejednolita i obejmuje reprezentantów różnych grup religijnych, a w jej obrębie funkcjonują dość spore różnice w używanym na co dzień języku. Drugą co do wielkości grupą etniczną pozostają Kurdowie stanowiący około 10 % społeczeństwa, następnie Turkmeni liczący około 4 %, Asyryjczycy i Aramejczycy liczący około 4 % społeczeństwa, wreszcie liczące około 2 % pozostałe mniejszości - Grecy, Ormianie, ludy pochodzenia kaukaskiego, Grecy i Czeczeni. Sprawy komplikują się, gdy przejdziemy do kwestii podziałów religijnych. Chrześcijanie stanowiąc około 10 % całego społeczeństwa, a wywodzącą się przede wszystkim ze społeczności Ormian, Greków, Assyryjczyków i Aramejczyków. Spośród tych ostatnich, mieszkańcy dwóch wsi - Jubbadin i Al-Sarkha są jednak sunnitami. Niemal wszyscy Turkmeni i Kurdowie są sunnitami, jest to także wyznanie najpopularniejsze wśród Arabów Syryjskich, ale niemała część arabskiej części społeczeństwa związana jest z różnymi odłamami szyizmu. Około 3 % społeczeństwa to wywodzący się z ruchu szyickiego (z egipskiego izmailizmu) Druzowie. W sumie około 75 % Syryjczyków wyznaje sunnicką wersje islamu, około 13 % to szycici będący przede wszystkim Alawitami i Izmailitami, 10 % to chrześcijanie, a 3 % to Druzowie. Pomijając tradycyjne traktowanie chrześcijan jako obywateli drugiej kategorii istnieją w łonie islamu bardzo głębokie podziały będące przyczyną wielowiekowej niechęci, nietolerancji, lub wręcz nienawiści. Oczywiście po pierwsze w Syrii z uwagę na naturę reżimu Assada szczególną rolę odgrywali Alawici, z której to społeczności zasiedlającej przede wszystkim obszar nadmorski i okolice Homs wywodzi się rodzina samego Assada. Od czasów zdobycia władzy przez jego ojca Alawici zdominowali najważniejsze instytucje w państwie z siłami zbrojnymi na czele, a już podczas obecnej wojny domowej stanowili podstawowy rezerwuar zasobów ludzkich dla reżimu. Przyszło im zresztą zapłacić za to wysoką cenę - jak się ocenia od początku wojen domowych zginęła nawet trzecia część męskiej populacji społeczności alawickiej, co z uwagi na specyficzną naturę tego wyznania jest w zasadzie w obecnych warunkach stratą nie do powetowania. Alawici zatem stoją po stronie reżimu Assada, ale jak dotąd w niewielkim stopniu organizują się w struktury zbrojne - najprawdopodobniej z uwagi własnie na poniesione dotychczas straty demograficzne i w zasadzie wyczerpanie możliwości mobilizacyjnych. Nie dziwi także masowa ucieczka wielu żołnierzy rządowych tego pochodzenia w stronę równiny nadmorskiej - w obliczu klęski reżimu spieszą by bronić swych rodzin przed radykałami sunnickimi. Po stronie Assada opowiadają się także Izmailici zamieszkujący przede wszystkim w zwartych grupach wiejskie okolice Hamy, którzy jednak jak dotychczas także zachowują bierność. najprawdopodobniej jest to spowodowane szokiem wywołanym przez błyskawiczne zajęcie dużej części ich osiedli przez HTS i rzecz jasna - brak ekscesów ze strony zwycięzców. natomiast należy zauważyć, że jakakolwiek zmiana wojennej fortuny może doprowadzić do szybkiego powołania aktywnie działających milicji złożonych z reprezentantów tej grupy religijnej. Bez względu na to jak układały sie losy szyitów i sunnitów jedno pozostaje niezmienne - najbardziej tradycjonalistycznie myślący reprezentanci tych dominujących grup nienawidzą Druzów. Ci ostatni - podobnie jak mniejszość chrześcijańska - pozostają zazwyczaj na łasce i niełasce większości i właściwie jedynym gwarantem ich spokoju pozostaje świeckie państwo. W naturalny sposób powinni zatem wspierać reżim Assada i partii Baas, ale daleko im do sympatii dla władz w Damaszku - po pierwsze pamiętają bardzo dobrze okrucieństwa czasu pacyfikacji ruchów opozycyjnych po "Arabskiej Wiośnie", po drugie zaś - ich zachowanie zależy od stopnia organizacji. Społeczność chrześcijan jest rozproszona i rozdrobniona, co skutecznie uniemożliwia im odegranie jakiejkolwiek roli w konflikcie za wyjątkiem roli ofiary rzecz jasna. Druzowie natomiast zamieszkują w sposób zwarty jeden obszar - region Suwaydy - i pozostają dość dobrze zorganizowani tworząc organizację polityczną i wojskową stawiając sobie za cel przede wszystkim podążanie za polityczną koniunkturą, gdyż każdy konflikt o podłożu etnicznym lub religijnym jest dla nich niezmiennie walką o przetrwanie. Jedynym ich naturalnym sojusznikiem są chrześcijanie po sąsiedzku zamieszkujący w większych liczbach region Dary. Jedyną częścią Syrii w której ludność arabska nie dominuje liczebnie, a także nie dzieli się na liczne grupki zróżnicowane pod względem religijnym pozostaje położony za Eufratem i na pograniczu tureckim kraj Kurdów. Wobec dotychczasowych wystąpień islamskich fundamentalistów przez długi czas największym ich wrogiem pozostawało ISIS, a po upadku tego para państwa stali się obiektem tureckiej agresji. jak się wydaje Kurdowie stanowiący główną siłę SDF patrzą bardziej w stronę zagrożenia z północy, niż na posunięcia reżimu Assada, tym bardziej, że stosunkowo łatwym kosztem byli w stanie powiększyć swój stan posiadania wraz z pospiesznym odwrotem sił rządowych znad Eufratu.


Syryjskie społeczeństwo z podziałem etnicznym i religijnym.

    Jak widać po tym dość pobieżnym opisie struktur syryjskiego społeczeństwa reżim Assada może liczyć na przychylność względnie małej części społeczeństwa. Z uwagi na wyjątkowo brutalne represje z atakami za pomocą broni chemicznej włącznie nienawidzi go przede wszystkim znaczna część społeczeństwa bez względu na wyznanie. Wierne pozostają Assadowi jedynie niewielkie części całego społeczeństwa, przy czym dla osób szczególnie silnie związanych z reżimem to oczywiście walka na śmierć i życie. Oferta amnestii ze strony insurgentów to oczywiście kolejny czynnik osłabiający poparcie dla dyktatora i zdaje się mieć dość konkretny efekt biorąc pod uwagę bierność wielu potencjalnych obrońców rezimu spośród mniejszości religijenj zamieszkującej region Hamy.

    Bardzo źle wygląda na dzień dzisiejszy międzynarodowe zaplecze reżimu - Rosjanie pochłonięci są całkowicie wojną w Ukrainie i nie są w stanie udzielić jakiejkolwiek poważniejszej pomocy Damaszkowi. Oddziały szyitów irańskich i irackich opuściły już Syrię, a pozostający jeszcze na placu boju Hezbollah jest potężnie osłabiony i nie przedstawia już takiej siły jak jeszcze dwa, trzy lata temu. Przede wszystkim pozostaje Assadowi w tym momencie już tylko konsolidacja sił na wciąż utrzymywanych obszarach i dotrwanie do chwili, w której może dojść do otwartej wojny pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami opozycyjnymi. To chyba powód tak łatwej rezygnacji z obszarów odbitych ongiś z rąk ISIS i faktycznego porzucenia wielu obszarów na północy i południu kraju. Kolejne dni powinny pokazać, czy reżim jest w stanie skutecznie się bronić przed siłami opozycyjnymi, a przede wszystkim, czy niesiona falą sukcesów mocno doraźna "koalicja" ma dostateczne siły i środki, by połozyć kres władzy Assada.


Komentarze

Popularne posty