„Samotność długodystansowca?”

 




„Samotność długodystansowca?”

 

Jesteśmy świadkami decydującej o wyniku wyborów w USA doby – wielka gra kończy się i już niebawem nikt nie będzie miał wpływu na słupki poparcia i rządzące ich układem tendencje. Po prostu zacznie się końcowe zliczanie głosów. Nie ma sensu przybliżać sylwetek kandydatów Demokratów i Republikanów – wszyscy znamy doskonale ich wady i zalety, wszyscy wiemy co zaproponowali w swym programie. Istotne jest to, jak zdecydowali Amerykanie, bo przecież ich wybór będzie miał kolosalne znaczenie dla perspektywy kolejnych przynajmniej czterech lat dla całego globu. O ile jeszcze mniej więcej tydzień temu byłem bardzo pesymistyczny w kwestii szans Kamali Harris, choć w części badań sondażowych utrzymywała minimalną przewagę z perspektywy ogólnonarodowej. Wyniki cząstkowych sondaży, tych wskazujących na potencjalnych zwycięzców w poszczególnych stanach – zatem decydujących o rozdziale głosów elektorskich wskazywały na przewagę Donalda Trumpa. Jak ma się sytuacja na ostatniej prostej po opublikowaniu ostatnich badań? Wskazuje na niezwykle zaciekłą walkę i obecnie szanse obu stron są teoretycznie równe. Oto ostatni znany mi sondaż ogólnonarodowy w USA opublikowany 4 listopada, będący w istocie średnią z 25 badań sondażowych.


Widzimy zatem, że przewaga Kamali Harris nad Donaldem Trumpem mieści się w granicy błędu statystycznego, co jest charakterystyczną cechą tej kampanii wyborczej, w której żaden z kandydatów nie był w stanie zbudować trwale przewagi dającej spokój w przededniu głosowania. Wiemy także, że z uwagi na amerykański system przeliczania głosów uprawnionych do głosowania na głosy elektorskie bynajmniej nie faworyzuje w tej sytuacji kandydatki Demokratów. Aby zwyciężyć potrzeba 270 głosów elektorskich, jak zatem wygląda sytuacja w poszczególnych stanach?

Po ostatniej aktualizacji - już z datą 5 listopada - zliczającej średnią z sondaży w każdym ze stanów z osobna uzyskujemy obraz niesłychanie zaciekłej walki o zwycięstwo. Biorąc pod uwagę preferencje wyborcze w poszczególnych stanów Republikanin może liczyć według sondaży na 230 głosów elektorskich, Demokratka na 226 głosów elektorskich, a pozostałe 82 głosy elektorskie decydujące o wyborze w chwili obecnej mogą paść łupem zarówno jednej, jak i drugiej strony. Ostatnie sondaże w przypadku tych ostatnich pokazują jednak bardzo niebezpieczny trend dla obozu Republikanów. Przyjrzyjmy sie zatem bliżej tym wyliczeniom.

Tutaj Trump prowadzi minimalną różnicą i najwyraźniej prowadzenie to utrzyma, co powinno dać mu sześć głosów ze stanu Nevada.

W Wisconsin przeważa Kamala Harris i jeśli prognozy przedwyborcze spełnią się ma ona duże szanse na zgarnięcie dziesięciu głosów elektorskich z tego stanu.
Także w Michigan przeważa kandydatka Demokratów, przy czym choć nadal mieścimy się w przedziale błędu statystycznego, jest to jak na realia tegorocznych wyborów całkiem spora. Michigan ma duże znaczenie z uwagi na swoje 15 głosów elektorskich, które teoretycznie możemy na chwilę obecną przypisać Demokratom. Tym samym, Kamala wychodzi na prowadzenie i brakuje jej do wygranej już tylko dziewiętnastu głosów elektorskich.
W Karolinie Północnej przewagę utrzymuje Donald Trump, który ma przewagę wynoszącą 1,3 procent po sprawdzeniu średniej z 16 sondaży. Tutaj zatem odrabia straty i to raczej jemu przypadnie szesnaście tutejszych głosów elektorskich. Pozostają jeszcze tylko dwa stany - Pensylwania i Georgia i tutaj musi się rozstrzygnąć wyścig wyborczy.
W stanie Georgia Donald Trump prowadzi o 1,2 %, co powinno dać mu kolejne szesnaście głosów elektorskich. Tutaj Demokratce niezwykle trudne będzie cokolwiek zdziałać, choć opinie ekspertów wskazują, że z uwagi na preferencje wyborcze mieszkańców poszczególnych hrabstw może ona jeszcze mieć cień szansy na odwrócenie sytuacji. Na dzień 4 listopada jednak przewaga Republikanina daje mu tutaj szesnaście głosów elektorskich i wszystko musi sie rozstrzygnąć w Pensylwanii.

Tymczasem w tym kluczowym stanie po wyliczeniu średniej z aż dwudziestu pięciu różnych sondaży mamy remis - kandydaci zebrali po 48,2 % poparcia. Zwycięstwo w tym stanie daje upragnione 270 głosów elektorskich, ale i jedna i druga strona nie może być absolutnie pewna sukcesu w stanie należącym do "Pasa Rdzy".

Jeśli zatem nie jesteśmy w stanie na podstawie sondaży wskazać wyraźnego faworyta w wyścigu do Białego Domu, czego właściwie możemy się spodziewać? Pozostaje przyglądać się tendencjom i zachowaniu samych kandydatów. Tutaj na fali wznoszącej jest zdecydowanie Kamala Harris, o czym świadczą nerwowe ruchy i wypowiedzi jej kontrkandydata. Oczywiście nie ma niczego nowego w agresywnych wypowiedziach Donalda Trumpa piętnujących imigrantów, czy nawet poszczególne grupy wyborców w USA, ale ich nasilenie zdecydowanie wzrosło, co może być efektem ogólnej nerwowości kandydata Republikanów wynikającej z niekorzystnych trendów z wewnętrznych sondaży zlecanych przez jego sztab wyborczy. Mnie osobiście taka taktyka na finiszu wyścigu bardzo dziwi, gdyż w ten sposób Donald Trump może jedynie jeszcze bardziej zmobilizować już posiadany elektorat, natomiast w kwestii wyborców wahających się tak agresywna retoryka może wepchnąć tychże wprost w ramiona Demokratów. Biorąc pod uwagę tendencje w kluczowych stanach wydaje się, że tak właśnie się dzieje, choć możliwym jest jeszcze jeden scenariusz. Scenariusz zakładający mocne niedoszacowanie poparcia dla Kamali Harris. czy taki układ jes w ogóle możliwy? Otóż jest - dotychczas utarło się, że to notowania Donalda Trumpa pozostają niedoszacowane, choć wyniki wyborów do legislatury Stanów Zjednoczonych pokazują, że trend taki mógł sie całkowicie odwrócić - przecież sondaży wskazywały na miażdżące zwycięstwo Republikanów, a nic takiego nie miało miejsca i to w niezbyt ciekawej sytuacji ekonomicznej kraju, co było i pozostaje dość ważnym elementem procesu wyborczej decyzji mieszkańców USA.
Faktycznie, wszystko to nie musi mieć wpływu na ostateczny wynik wyborów tak, jak choćby dyskutowana obecnie bardzo intensywnie w mediach wiarygodność samych sondaży. natomiast pewnych jest kilka istotnych rzeczy, które nieco umykają nam w ciągu ostatnich dni. mam na myśli choćby zestawienie pomysłów na ekonomię obu stron - jako konserwatyście idea drastycznego "ostrzyżenia" wydatków federalnych lansowana przez Trumpa nie wytrzymuje konkurencji z wizja podniesienia do poziomu 28 % podatku dochodowego od najbogatszych, przy jednoczesnym obniżeniu obciążeń podatkowych klas dysponujących niższym dochodem, a będąca pomysłem Kamali Harris. Droga wskazywana przez Demokratkę będzie skutkowała wzrostem zadłużenia USA, ale jest jednak formą odpowiedzi na to, co Amerykanów irytuje obecnie najbardziej, czyli zmniejszeniu wartości nabywczej generowanych przez nich dochodów skutkiem fali inflacyjnej. Obecnie wprawdzie poziom inflacji (2,4 %) zdecydowanie pozostaje pod kontrolą, ale fakt zmniejszenia zdolności nabywczej jest odczuwalny i dlatego chyba na polu kwestii ekonomicznych Trump dysponuje przewagą w sondażach. Jednak dla wyborców niezdecydowanych - nazwijmy ich centrowymi - wizja zrównoważonego rozwoju zamiast rewolucyjnej i siłą rzeczy bolesnej zmiany pozostaje jednak bardziej satysfakcjonującą i może mieć to wpływ na wynik finalny wyborów. Może stac sie dlatego, że tradycyjny elektorat obu stron został już niezwykle zmobilizowany i faktycznie szala zwycięstwa może przesunąć się w stronę tego kandydata, który skuteczniej trafi do umysłów osób mniej podatnych na kwestie ideowe. 
Jest w istocie wreszcie Donald Trump w bardzo trudnym położeniu i to bez względu właściwie na wynik wyborów, gdyż swoimi dotychczasowymi działaniami w rodzaju "Marszu na Kapitol" zraził do swojej osoby bardzo skutecznie bardzo wielu istotnych w amerykańskim świecie polityki zatwardziałych Republikanów, na których poparcie, a przede wszystkim na zatrudnienie w projektowanej administracji prezydenckiej liczyć po prostu nie może. Amerykańscy wyborcy maja tego pełną świadomość i lansowanie niebywale skrajnych w swych poglądach postaci na istotne stanowiska w Białym Domu także mu nie pomaga. Czy w tej sytuacji można odtrąbić zatem zwycięstwo kandydatki Demokratów? Absolutnie nie, gdyż nie mówimy o rzeczach pewnych, a jedynie spekulujemy o tym, co statystyczny John Doe z Pensylwanii, czy Michigan może sobie myśleć zmierzając swym pickupem w stronę obwodu wyborczego. Tym razem zatem, wśród wszystkich tych niepewności pewne jest tylko jedno - bez względu na wynik wyborów wcześniejsze decyzje i wypowiedzi Donalda Trumpa czynią go niebywale samotnym u schyłku jego trwającej równe cztery lata, nieustającej kampanii wyborczej. 

Wszystkie zaprezentowane w tekście dane dotyczące preferencji wyborczych Amerykanów pochodzą ze strony www.270towin.com



Komentarze

Popularne posty