"Raport z Ukrainy"
"Raport z Ukrainy - 10 listopada 2024"
Dziś zapraszam Państwa do lektury artykułu poświęconego nie tyle samym zmaganiom na froncie, co przede wszystkim obecnej sytuacji międzynarodowej i perspektywach nie tylko Ukrainy, ale i całej Europy. Jesteśmy świadkami zwrotu w USA i po zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa środki masowego przekazu oraz bardziej niszowe - ale aspirujące - witryny internetowe dosłownie zasypują nas wizjami potencjalnych dróg rozwoju sytuacji międzynarodowej. Efekty praktyczne zwycięstwa Donalda Trumpa szacowano na wszelkie możliwe sposoby na długo przed wyborami budując przy okazji najróżniejsze scenariusze, ale prawda jest taka, że aż do momentu objęcia urzędu przez Prezydenta-Elekta niczego nie jesteśmy w stanie powiedzieć na pewno za wyjątkiem woli szybkiego zakończenia wojny. W istocie największym problemem jest to, że nikt tak naprawdę nie wie, jak owo zakończenie wojny miałoby wyglądać. Przeciwnicy Trumpa utrzymują narrację, w które USA po prostu odcina Ukrainę od pomocy, spychając ten ciężar na barki państw europejskich, zwolennicy rysują wizję wymuszenia na Rosji rozwiązania kompromisowego, oddającego Rosji jakąś część ich dotychczasowych zdobyczy w zamian za coś, co nazwano "Trzecim Mińskiem". Nikt nie wie jak w tej sytuacji ma wyglądać droga Ukrainy do NATO, co byłoby już całkiem realnym gwarantem bezpieczeństwa. W mojej ocenie dyskusja na temat akcesji Ukrainy do struktur Unii Europejskiej - z całym szacunkiem dla mieszkańców tego kraju - jest obecnie z przyczyn praktycznych absolutnie poza dyskusją. Przy czym warto zauważyć, że Unia Europejska nie jest ani sojuszem obronnym, lecz związkiem państw zdecydowanych na proces europejskiej integracji, co nie może przekładać się na jakąkolwiek gwarancję bezpieczeństwa.
Na polach bitew obserwujemy stałą tendencję do pogarszania się sytuacji operacyjnej sił ukraińskich, co w obliczu problemów trapiących ukraińskie siły zbrojny nie powinno w żaden sposób zaskakiwać. Pogoda i związane z nią trudności nie powinny mieć większego wpływu na rosyjskie postępy na froncie, z tej prostej przyczyny, że Rosjanie nie tylko napotykają obecnie na znacznie słabszy opór, ale zdaje się wyczuli koniunkturę polityczną, stawiając na uzyskanie jak największych zdobyczy terytorialnych przed rozpoczęciem rozmów z Waszyngtonem. Czy Putin rozmawia z Trumpem czy nie, wielkiego znaczenia tu nie ma - czas pozostały do objęcia przez tego drugiego władzy nad USA odliczamy w tygodniach i ten przedział czasowy będzie wyznaczał ramy rosyjskich działań narzucając pośpiech. Putin będzie szukał porozumienia z Trumpem, bo mimo fasady wielkiego mocarstwa wszyscy doskonale wiemy jak wygląda sytuacja w Rosji - gospodarka się sypie i działa wyłącznie dzięki trybowi mobilizacji na cele wojenne, a kolejne posunięcia "ratunkowe" mają coraz bardziej groteskowy wymiar. Pragnę tutaj zauważyć jałowość powtarzanych jak mantrę przez polskich populistów teorii o rychłym powrocie krajów szeroko pojętego Zachodu do handlu z Rosją dosłownie dzień po zakończeniu działań wojennych. Nic na to nie wskazuje - ów Zachód odszedł w zasadzie od importu rosyjskich paliw kopalnych i nie ma już od tego odwrotu tym bardziej, że i bez Rosji i jej ropy lub gazu istnieje co najmniej kilka dróg do rozbudowy zaplecza energetycznego, znacznie bliższych celom klimatycznym. Czy Rosja ma coś innego do zaoferowania? Oczywiście nie, nie jest przecież w stanie produkować wytworów przemysłu w celu zaspokojenia swoich własnych militarnych potrzeb. Przy okazji chciałbym wspomnieć, że bez względu na to jaki dany think-tank przedstawia scenariusz wydarzeń, żaden nie wspomina o uchyleniu jakichkolwiek sankcji. Wydaje mi sie, że to właśnie ma na uwadze sternik rosyjskiej nawy państwowej szukając rozwiązań pokojowych. Z jednej strony musi wydostać swój kraj z bariery sankcji, bo konsekwencje utrzymywania tej sytuacji w żaden sposób nie zostaną w przyszłości złagodzone handlem z grupą BRICS. Musi w końcu uzyskać jakieś trwałe zwycięstwo w swojej "Wojnie z NATO", coś, czym będzie mógł się autentycznie pochwalić przed swoim własnym społeczeństwem, sukcesem wreszcie, uzasadniającym wszystkie te nie małe koszty ekonomiczne i oczywiście demograficzne. Bo przecież temu drugiemu od początku służy zastąpienie narracji "krótkiej trzydniowej operacji specjalnej" właśnie na "wojnę z NATO". Moja ocena sytuacji i perspektyw wynika z tego, że jakoś nie wierze w ową mityczną "sprawczość" Donalda Trumpa, którą ocenić może każdy trzeźwo myślący człowiek przypominając sobie jego działania w poprzedniej kadencji. Tak - ów "sprawczy" Prezydent Trump nie potrafił podjąć jednej sensownej decyzji podczas eksplozji pandemii covid w USA, ale nawet w kwestiach makroekonomicznych nie potrafił okazać ani woli, ani konsekwencji - jak w przypadku ceł, które wielokrotnie zapowiadał, ale których nigdy nie wdrożył. Jakoś nie widzę w żaden sposób przekucia typowej dla Trumpa ostrej narracji na realne groźby użycia w jakimkolwiek formacie amerykańskich sił zbrojnych w Ukrainie - bo to oznaczałoby nic innego, jak uwikłanie Stanów Zjednoczonych w bezpośredni konflikt zbrojny z Rosją, czego przecież Amerykanie konsekwentnie nie chcą i to bez względu na to, kto właściwie jest gospodarzem Białego Domu. Putin nie bardzo musi sie zatem obawiać bezpośredniej interwencji USA, tak jak nie powinien obawiać się nagłego "spuszczenia ze smyczy" najwyższych technologii amerykańskich i zwielokrotnienia w ten sposób pomocy militarnej dla Ukrainy, bo w czasie kampanii wyborczej Trump i jego doradcy wielokrotnie podważali sens udzielania Ukrainie pomocy w postaci pieniędzy i sprzętu wojskowego. Zresztą - między nami mówiąc - idea głosząca nagłą rosyjską uległość wobec perspektywy "zasypania" terytorium państwa-agresora deszczem amerykańskich rakiet taktycznych nie bardzo trafia do mojej wyobraźni. Głównie dlatego, że szansa na to, że w ogóle może sie ziścić jest tak mglista, jak dzisiejszy poranek.
Na dzień dzisiejszy jesteśmy zatem na etapie "leczenia z marzeń" administracji w Kijowie. Bryan Lanza - wieloletni bliski doradca Donalda Trumpa wyartykułował jako pierwszy pierwszą z bolesnych dla Ukraińców prawd - nie ma możliwości odzyskania znacznej części okupowanych przez Rosję terytoriów. Lanza mówił konkretnie o Krymie, ale istotny jest tutaj dobór słów, gdyż Republikanin stojący od lat bardzo blisko prezydenta-elekta powiedział wprost, że tego typu oczekiwania są "niepoważne". A to dopiero początek odzierania Kijowa ze złudzeń - nie mam ku temu najmniejszej wątpliwości. Postawa ukraińskiego prezydenta wobec wyniku wyborów w USA jest zatem naznaczona czystym pragmatyzmem - chyba wreszcie do Zełeńskiego dotarło, że antagonizowanie sojuszników poprzez stosowanie wybitnie roszczeniowej narracji w języku dyplomacji niczego dobrego mu nie przyniesie. Zresztą pora w tym miejscu dojść do prawdy objawionej - ani Kijów, ani żadna inna europejska stolica nie wie w gruncie rzeczy co zrobi, lub może raczej czego nie zrobi Donald Trump. Absolutnie pewne jest tylko jedno - wizja USA lansowana przez Republikanów i ich kandydata na Prezydenta Stanów Zjednoczonych oparta była w dużej mierze o zmęczenie wyborcy nieustannym zaangażowaniem Stanów w różnorakie kwestie sporne wyjaśniane za pomocą oręża. Ta chwiejność społeczeństwa państwa okreslanego od lat mianem "żandarma świata" nie zresztą niczym oryginalnym, niczym nowym. Wiele razy przypominałem, że fajnie jest pozostawać w sojuszu militarnym z USA z uwagi na potencjał ekonomiczny i przede wszystkim militarny, ale nie wolno zapominać, że przedłużanie się konfliktu poza wymiar czasowy jednej kadencji prezydenckiej oznacza gwałtowny wzrost ryzyka pozostania wobec zagrożenia samemu sobie i bez pomocy. Moment to dla Ukrainy bardzo trudny - w Donbasie sytuacja sił ukraińskich jest obecnie bardzo zła i taka w najbliższych dniach pozostanie.
Od dłuższego czasu nas Europejczyków straszy się wizją "Rosyjskiego Niedźwiedzia", który wisi nad naszymi głowami niby Miecz Damoklesa. czy faktycznie powinniśmy sie jednak poddawać tego rodzaju atmosferze strachu i niepewności?
Kraj Aktywny
personel Czołgi
Podstawowe Bojowe Wozy
Piechoty Artyleria
Polowa (lufowe/rakietowe) Samoloty Myśliwskie Śmigłowce
szturmowe Zestawy przeciwlotnicze średniego i dalekiego zasiegu Wielka Brytania 186 000 Ok. 200 (148 w
2027 roku) 669 191/29 140 41 6 baterii Francja 270 000 406 627 (pojazdy
kołowe typu VBCI 96/9 192 67 8 baterii Belgia 24 500 brak 19 28/0 46 brak brak Holandia 42 300 18 128 plus 200 46/2 40 28 6 baterii Niemcy 180 000 Około 320 997 134/33 143 plus 89
samolotów uderzeniowych 51 około 16
baterii Polska 167 000 (bez
WOT) Około 700 Około 920 523/168 67 plus 18
samolotów uderzeniowych 18 4 baterie Norwegia 33 500 44 110 24/0 34 brak 1 bateria Dania 21 500 44 134 19/8 51 brak brak Szwecja 64 000 (w
organizacji wojennej) 132 499 26/0 97 brak 3 baterie Finlandia 280 000 (w
organizacji wojennej) 200 222 774/76 61 Brak 8 baterii Razem 1 268 800 (wraz
ze zmobilizowanymi) około 2064 4525 1861/325 871 plus 117
samolotów uderzeniowych 205 58 baterii
Komentarze
Prześlij komentarz