"Raport z Ukrainy" - 19 listopada 2024 roku
"Raport z Ukrainy - 19 listopada 2024
Świat nie przejął się zbytnio informacjami o zmianie rosyjskiej doktryny użycia broni nuklearnej. Ludzie chodzą do pracy, dzieci do szkoły, a pociski ATACMS spadły na rosyjskie magazyny wojskowe w rejonie Karaczewa - najprawdopodobniej z bardzo niszczącym efektem. Nie odnotowałem także podczas dzisiejszych porannych zakupów spanikowanych tłumów wykupujących makaron, kaszę i papier toaletowy. No i baterie AA oczywiście. Z zasady tego rodzaju manewry strony rosyjskiej traktuję nie tyle humorystycznie, co z politowaniem i najwyraźniej nie jestem w tym odosobniony. Nie ma sensu chyba poświęcać tej sprawie więcej miejsca, bo rosyjskie władze państwowe zapewne jeszcze nie raz zaskoczą nas nowymi pokładami groteski zmierzającymi wprost ku coraz to nowym kompromitacjom. Oczywiście jedynym realnym rewanżem za możliwość użycia zachodnich systemów broni dużego zasięgu przeciw celom położonym na terytorium Federacji Rosyjskiej pozostają ataki na cele cywilne i infrastrukturę energetyczną. I tak też będzie się teraz działo. Kwestią znacznie ważniejszą jest teraz nie rosyjska "odpowiedź" i jej skala - do tego już zdążyliśmy przywyknąć i nie stanowi ona w tym sensie żadnego novum - lecz przede wszystkim wpływ decyzji Prezydenta Bidena na rozwój sytuacji na froncie.
W teorii, jest to znakomita decyzja, na którą czekaliśmy wszyscy od bardzo dawna i faktycznie powinna w dużym stopniu utrudnić Rosjanom prowadzenie działań ofensywnych przeciw ukraińskim siłom zbrojnym nawet, jeśli istnieją faktycznie jakieś nie podane do publicznej wiadomości ograniczenia. W teorii rosyjskie centra logistyczne to z uwagi na sposób realizacji zadań logistycznych bardzo wdzięczny cel dla tego rodzaju uzbrojenia, więc teoretycznie w stosunkowo krótkim okresie czasu powinniśmy być świadkami całej serii udanych uderzeń na magazyny takie jak ten w Karaczewie. Sprawy w praktyce jednak zwykły układać się nieco inaczej niż głoszone na ich temat teorie, zatem chciałbym przede wszystkim wskazać na istotne ograniczenia, które wcale nie wynikają z tajnych aneksów. Przede wszystkim - nikt nie wie jak obecnie kształtują się stoki broni precyzyjnej zdolnej do wykonywania tego rodzaju uderzeń w zasobach ukraińskich sił zbrojnych. Przestrzegałbym tutaj przed nadmiernym optymizmem, gdyż mamy dość dużo sygnałów świadczących wyraźnie, że na tym polu sytuacja kształtuje się mówiąc wprost, niezbyt ciekawie. Wiemy o opóźnieniach w dostawach pocisków "Storm Shadow" z zasobów brytyjskich sił zbrojnych, których przyczyna może być tylko jedna - pustoszejące magazyny. Nie wiem jak wyglądają dostawy amerykańskich pocisków ATACSM i jakimi rezerwami dysponują na teraz ukraińskie siły zbrojne, ale nie przypuszczam, abyśmy nagle stali się świadkami "deszczu" rakiet spadających na rosyjskie zaplecze. Jeśli sytuacja magazynów ukraińskiej armii kształtuje sie tak jak przypuszczam, cele uderzeń rakietowych będzie trzeba wybierać bardzo starannie, po dokładnej analizie materiału wywiadowczego, co raczej nie wpłynie pozytywnie na częstotliwość operacji ataków rakietowych. Przede wszystkim jednak, wiemy jak bardzo siły rosyjskie uzależnione są od transportu kolejowego i to właśnie ta zależność może odegrać istotną rolę. Zadaje sobie pytanie, czy istnieje możliwość przeprowadzenia serii uderzeń na infrastrukturę kolejową odpowiedzialną za komunikację sił polowych operujących aktualnie na aktywnych kierunkach działań we Wschodniej Ukrainie i bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie, czy SZU mają faktycznie dostateczne zasoby, a przede wszystkim - polityczne "zielone światło" na tego rodzaju działanie.
Skuteczne uderzenia jak to w rejonie Karaczewa mogą bardzo utrudnić siłom rosyjskim prowadzenie działań w dużym stylu - wiemy nie od wczoraj, że zdolności produkcyjne rosyjskiego przemysłu w zakresie amunicji artyleryjskiej lufowej i rakietowej mimo ogromnej mobilizacji i wielkiego wysiłku włożonego w zmiany strukturalne pozostaje absolutnie niewystarczająca względem potrzeb wojsk polowych prowadzących działania bojowe na dużą skalę. I to pomimo, że mówimy przede wszystkim o dość prostej amunicji - klasycznych pociskach artyleryjskich i rakietach niekierowanych. Bez importu amunicji z takich krajów jak Iran, czy Korea Północna nie byłoby zatem możliwym kontynuowanie artyleryjskiego ostrzału podczas walk na froncie na taką skalę, jaką obserwujemy od wielu miesięcy. Na te dostawy w zasadzie ani armia ukraińska, ani wspierające jej wysiłek państwa nie mają właściwie wpływu. Raczej nie ma sensu rozważać panaceum w rodzaju sankcji ekonomicznych wymierzonych przeciw Korei Północnej w sytuacji politycznej i ekonomicznej tego kraju. Jedyną możliwością częściowego wytrącenia z rosyjskiej ręki atutu niemałych zapasów amunicji pochodzących z krajów trzecich pozostaje zatem konsekwentne niszczenie ich w magazynach sił rosyjskich. Oczywiście ograniczenia zdolności transportowej sił rosyjskich powodują, że magazyny te muszą znajdować się stosunkowo blisko linii frontu i przynajmniej część z nich tym samym musi znaleźć się w zasięgu oddziaływania broni precyzyjnej sił ukraińskich, ale wydaje mi się, że najpewniejszym zyskiem z decyzji Prezydenta Bidena będzie wymuszenie na Rosjanach wydłużenia łańcucha dostaw zapasów na linię frontu poprzez wymuszenie wycofania na "bezpieczną odległość" magazynów centralnych, co samo w sobie powinno wpłynąć na ograniczenie rosyjskiej aktywności ogniowej w pasie działań wojennych. Jeśli atak na magazyny w rejonie Karaczewa powtórzy się w ciągu następnych dni przynajmniej kilkukrotnie, przypuszczam, że Rosjanie będą musieli wdrożyć właśnie tego rodzaju przemieszczenia swych magazynów. A to jest czymś, czego siły ukraińskie bardzo teraz potrzebują.
Sytuacja na froncie pozostaje bardzo kiepska - zarówno w rejonie Czasiw Jaru, jak i w Torecku, czy na pograniczu Zaporoża i Donbasu Rosjanie stopniowo, ale konsekwentnie wypierają siły ukraińskie z zajmowanych przez nie pozycji i bez radykalnego podniesienia wartości bojowej oddziałów bojowych na froncie sytuacja ta sie nie zmieni w dającej się przewidzieć przyszłości. na to jednak także się nie zanosi - z ostatnich wypowiedzi ukraińskich polityków jasno wynika, że braki w wyposażeniu, a przede wszystkim w wyszkolonym personelu pozostają bardzo dotkliwe i nie ma możliwości szybkiej odmiany sytuacji. Narasta we mnie silne przekonanie, że to właśnie z powodu bardzo złej sytuacji na froncie administracja w Waszyngtonie podjęła decyzję o usunięciu dotychczasowych ograniczeń w użyciu broni dalekiego zasięgu, a wynik wyborów prezydenckich nie ma tutaj właściwie żadnego znaczenia. najbardziej jednak ciekawi mnie jedna rzecz - jeśli przyjmiemy za pewnik kontynuowanie rosyjskich działań zaczepnych w celu zajęcia jak największej części terytorium Ukrainy do chwili objęcia urzędu przez Prezydenta-Elekta, co właściwie będzie miał on do zaproponowania Putinowi? Donald Trump jak wiemy, bez względu na retorykę kampanii wyborczej stanie wobec dość niewygodnej alternatywy - albo całkowicie zredukuje zdolność sił ukraińskich do obrony poprzez odcięcie dostaw pomocowych, ale tym samym spowoduje prędzej czy później ostateczną klęskę tego państwa (tak, tak - nie można tego w żaden sposób wykluczyć, przy czym klęska niekoniecznie musi oznaczać upadek państwa), co już na zawsze skompromituje jego własne nazwisko, albo będzie musiał kontynuować tak krytykowane przez samego siebie dostawy broni i pomoc finansową dla Kijowa. Bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie przyjmie za pewnik ugięcia się Kremla przed presją Waszyngtonu, która może wyrażać się właściwie wyłącznie słowami. Z zasady nie szukam logiki w wypowiedziach Trumpa i jego najbliższych doradców, bo to działanie pozbawione sensu, ale nie wyobrażam sobie nawet sytuacji w której posunąłby się on do argumentu siły wobec Putina i jak przypuszczam bardzo dobrze o tym wie. Przy czym za argument siły uważam tutaj raczej amerykańskich Marines w Dnipro, niż pokrzykiwanie na politycznym wiecu, lub nawet do słuchawki telefonu podczas "negocjacji" z rosyjskim satrapą. Jeśli sprawy będą niezakłócenie biegły w dotychczasowym kierunku, nie mam wątpliwości, że lista rosyjskich roszczeń będzie się wydłużać, a im bardziej będzie się wydłużać, tym trudniej będzie Trumpowi dokonać tego, na czym w gruncie rzeczy szalenie mu zależy - zakończyć wojnę.
Komentarze
Prześlij komentarz