„Dien Bien Phu - Requiem dla Starego Świata”. Opowieść o wzroście i upadku Francuskich Indochin Część I

 



„Brzemię Białego Człowieka“

                                                                                                             Ponieście brzemię białego człowieka,

Ślijcie kwiat swoich młodzieńców,

Nakażcie synom iść precz na wygnanie,

Niech świadczą na rzecz waszych jeńców!

Niech służą, gnąc karki, w mozole i trudzie,

Tym trwożnym i dzikim plemionom,

Tym zniewolonym, niechętnym wam ludziom –

Pół dzieciom, a pół demonom!

 

Ponieście brzemię białego człowieka,

W cierpliwość się uzbrójcie,

Maskujcie wszelkie przejawy paniki

I pychy popisy hamujcie.

Prostym, żołnierskim językiem

Wbijajcie im do głów po stokroć,

Że nie za własnym mają gonić zyskiem,

Na celu nie swoje mieć dobro.

 

Ponieście brzemię białego człowieka

Wśród wojen morderczych o pokój –

Nasyćcie wreszcie jadłem gębę Głodu,

Wygaście ogniska chorób.

A gdy będziecie blisko, coraz bliżej,

Spełnienia ich pragnień i życzeń,

Patrzcie, jak gnuśni, szaleni poganie

Nadzieje obrócą wam w niwecz.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Nie w blichtrze królewskości,

Lecz w znoju chłopów, trudzie posługaczy –

W zwyczajnej codzienności.

Te porty przed wami zawarte,

Te drogi, co wam się oparły,

Przykrójcie na kształt swoich żywych,

Naznaczcie ciałami swych zmarłych.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Wnet zwykłą nagrodę zgarniecie:

Pretensje i skargi tych uszczęśliwionych,

Nienawiść tych, których strzeżecie.

Krzyk tych, co udało się zwabić

(Jak wolno!) do światła strony:

„Czemuż nas chcecie pozbawić

Ciemności tak hołubionych?”.

 

Ponieście brzemię białego człowieka!

Nie ważcie się ulec małości,

A gdy wam będzie znużenie doskwierać,

Nie kryjcie go hasłem wolności!

Z tego, co po was zostanie, panowie,

Z szeptów czy krzyków waszych obcych słów,

Ten lud posępny a cichy się dowie,

Cóżeście warci wy oraz wasz Bóg.

 

Ponieście brzemię białego człowieka –

Zakończcie dni dziecinady,

Czas wyrzec się tanich laurów

I łatwo zdobytej chwały.

Po latach bez krztyny wdzięczności

Dziś będą rozliczać was z męstwa

Zbrojni w kosztowną swą mądrość

Srodzy parowie Królestwa.

 

Rudyard Kipling

 

Anna Bańkowska, Brzemię białego człowieka, Czytelnia, nowynapis.eu, 2020



"Introitus" – Indochiny i Francja

 

Indochiny Francuskie – olbrzymi i niebywale zróżnicowany obszar będący ojczyzną dla dziesiątek ludów i plemion mówiących różnymi językami, wyznającymi różne religie i kulty, pozostającymi wreszcie na niebywale zróżnicowanym poziomie rozwoju cywilizacyjnego ukształtował się ostatecznie w roku 1898 roku, na mocy traktatu oddającemu Republice dzierżawę terytorium Guangzhouwan na południowym wybrzeżu Chin. Dekady zajęło Francji ustanowienie swej władzy w tym zakątku świata oddalonego o tysiące kilometrów od Metropolii. Pierwsze kontakty mające miejsce jeszcze w XVII wieku miały charakter pokojowy – na obszarze dzisiejszego Wietnamu pojawili się wówczas francuscy Jezuici, którzy podjęli pracę misyjną, przynosząca owoce w postaci powoli rosnącej grupy wiernych. Dopiero w 1787 roku po raz pierwszy w tym dalekim i wciąż niezbyt dobrze nad Sekwaną znanym kraju pojawili się Francuzi uzbrojeni i gotowi do walki. Wówczas, na prośbę księdza Pierre’a Pigneau de Behaine, którzy wzięli udział w lokalnym konflikcie po stronie Gia Longa, protoplasty dynastii Nguyenów, przeciw reprezentantom starej dynastii Tay Son.

Klęski w rywalizacji morskiej z Anglią, Rewolucja, epoka Napoleona i jej konsekwencje nie sprzyjały długo francuskim ambicjom kolonialnym. Mówi się przecież o dwóch odrębnych epokach francuskiego kolonializmu – Pierwszym i Drugim Imperium. Gdy w 1830 roku Francja ponownie podjęła wysiłek narzucania swej władzy zamorskim ludom nie było mowy o próbie restytucji pierwotnie posiadanych obszarów. Francja skierowała swe spojrzenie w zupełnie nowe obszary. Pierwszym nowym obszarem podległym władzy Paryża stała się Algieria, której podbój trwał aż do 1903 roku. Drugim obszarem szybko włączonym w orbitę wpływów Francji stały się wyspy Pacyfiku, a potem nastąpiło gwałtowne przyspieszenie kolonialnego pędu w epoce Restauracji. Cesarz Napolen III stale mający na uwadze społeczne poparcie dla swego reżimu szybko zrozumiał, że szkodliwy w gruncie rzeczy dla władzy autorytarnej zapał ludności do czynienia nowego można przekuć na własną korzyść i tym bardziej starał się rozładować emocje społeczne poprzez przekierowanie ich w stronę zamorskiej ekspansji. To wtedy właśnie Francja stanęła w Indochinach mocną stopą zamieniając Deltę Mekongu i przyległe obszary w kolonię zwaną Kochinchiną. Podbój militarny południowej części Wietnamu umotywowano przy tym prześladowaniami wietnamskich chrześcijan przez władających wówczas krajem Nguyenów, których przecież swego czasu poparli sami Francuzi. W 1864 roku Francja posiadała już całe południe Wietnamu i narzuciła swój protektorat królowi Norodomowi władającemu Kambodżą, a będącemu marionetką w rękach Tajów. Odtąd Francja będzie nieustannie dążyć do rozszerzenia swej władzy na cały ogromny półwysep indochiński i chętnie wykorzystywać wewnętrzne i zewnętrzne animozje. O ile przejęcie kontroli nad Kambodżą, czy potem także nad Laosem nie było przedsięwzięciem trudnym z uwagi na bardzo niski poziom cywilizacyjny tych terytoriów, to podbój Wietnamu okazał się trudny i kosztowny. Dominujący na tym obszarze Wietnamczycy mieli długą tradycję państwową i w przeszłości wielokrotnie potrafili zbrojnie wywalczyć niezależność w starciach z ekspansją Khmerów, lub Chińczyków. Oczywiście odrębność kulturowa i etniczna od groźnych sąsiadów nie była jedynym powodem konsekwentnej walki o niepodległość. Podbój każdorazowo powodował falę rabunkowej gospodarki opartej na wyzysku pokonanych, co dla społeczności Wietnamczyków oznaczało stałe balansowanie na granicy życia i śmierci. Wynikało to z geografii Indochin – wielki ten obszar, który pod władzą francuskiego gubernatora osiągnął 737 000 kilometrów kwadratowych był bardzo nieregularnie zaludniony. Mniej więcej cztery piąte ludności stanowili Wietnamczycy, o stosunkowo wysokim poziomie organizacji społecznej i cywilizacyjnej. W przeważającej mierze trudnili się rolnictwem, a ponieważ tylko znikoma część terytorium nadawała się do upraw lub hodowli olbrzymia większość ludności zasiedlała przede wszystkim delty Mekongu i Rzeki Czerwonej, oraz łączący je długi pas wybrzeża. Dalej, w głębi lądu teren stopniowo podnosił się na dużych obszarach stanowiąc gęstą tropikalną puszczę porastająca wzgórza, następnie przechodzące w niedostępne góry osiągające w Annamie wysokość 1500 metrów, a na północno zachodnich kresach Tonkiny nawet do 3000 metrów. Owe tropikalne puszcze na wyżynie w niewielu miejscach przechodzące w sawannę stały się domem dla pokonanych przez Wietnamczyków plemion, które jak Tajowie, Degarowie, czy Lud Hmong wyparci ze swych pierwotnych siedzib musieli radzić sobie w tym szalenie niegościnnym i pełnym endemicznych chorób miejscu. Jeszcze wyżej, w wysokich górach wciąż trwały wymierające powoli zupełnie pierwotne społeczności grup plemiennych stojących na najniższym poziomie cywilizacyjnym. Ludy te były przez Wietnamczyków stale spychane w głąb interioru i traktowane z ogromną pogardą i niechęcią. Mimo ogromnych różnic etnicznych Francuzi zwykli nazywać tych mieszkańców Indochin wspólną nazwą „Montagnards”, czyli góralami. Z czasem, zaczęli w tych prześladowanych mniejszościach upatrywać sprzymierzeńców swej władzy.


Mapa z epoki ukazująca terytorium Indochin Francuskich.

Początkowo kolonizatorzy nie potrzebowali żadnych sojuszników – podbój Kochinchiny i słabość państwa Nguyenów spowodowały akceptację nowej sytuacji przez wielu lokalnych właścicieli ziemskich, a co za tym idzie, także większości zależnej od nich ludności wiejskiej. Brak oporu i akceptowanie przez lokalne elity nowej władzy spowodował jednak także błyskawiczny upadek autorytetu rodzimej dynastii. Podczas zmagań o panowanie nad Tonkiną i Annamem podstawa zbrojnego oporu walczących o przetrwanie Nguyenów były już nie wojska złożone z rodzimego autoramentu, lecz formacje tworzone przez chińskich wagabundów i na co dzień zajmujących się bandytyzmem członków formacji na usługach rozmaitych watażków, z pośród których najbardziej znane stały się „Czarne Flagi”. Podbój i ustanowienie władzy francuskich rezydentów i gubernatorów nie przyniosło uspokojenia – kraj dręczony był przez bandytyzm i koszty utrzymywania nowej władzy. Nawet dla cierpliwych wietnamskich chłopów sytuacja taka stawała się nie do przyjęcia. Już w 1885 wybuchło w Annamie powstanie zwane Ruchem Can Vuong, którego liderzy próbowali wyrzucić z tej krainy Francuzów i odzyskać niezależność pod władza Cesarza Ham Nghi – czternastoletniego zaledwie wówczas chłopca. Ruch początkowo rozwijał się szybko, gdyż Francuzi nie posiadali w Annamie większych sił wojskowych. Szybko ostrze buntu obróciło się nie tyle przeciw nielicznym francuskim oddziałom wojskowym, co przeciw rodzimej społeczności chrześcijańskiej, traktowanej jako podpora i jednocześnie główna przyczyna francuskiej obecności. Ocenia się, że skutkiem rzezi i pogromów liczba katolików w Annamie i Kochinchinie spadła nawet o jedną trzecią. W obliczu wieści o żywiołowo rozwijającym się ruchu, nad którym nikt już tak naprawdę nie miał kontroli, władze kolonialne zmobilizowały znaczne siły obliczane na przeszło 35 000 żołnierzy i w brutalny sposób spacyfikowano objęte powstaniem obszary. Starając się złamać ruch ideowo Francuzi zdetronizowali Ham Nghi na rzecz jego brata – Dong Khanha. Prawowity władca ukrywany był jeszcze przez pewien czas przed kolonizatorami, którzy mimo swej olbrzymiej przewagi technicznej napotykali na ogromne trudności w kraju o klimacie morderczym dla białego człowieka. Wreszcie, w 1888 roku Francuzi schwytali Nghi, który trafił na zesłanie do Algierii, a oddziały powstańcze zostały wyparte z kluczowych obszarów. Upadające powstanie podtrzymała jeszcze przy życiu idea ruchu Van Than, forsowana przez wietnamskich intelektualistów, a będąca oczywistą i naturalną kontynuacją brutalnej wojny. Liderzy ruchu Van Than pochodzący z najbardziej oświeconej części elit w zasadzie porzucili konserwatywną myśl opierająca się o lojalność wobec dawnej dynastii na rzecz skoncentrowania się na idei wygnania Francuzów. Ruch Van Than przetrwał w niektórych okręgach aż do 1896 roku, kiedy to zlikwidowano ostatnie oddziały wojskowe powstańców, a większość przywódców albo zginęła, albo znalazła ocalenie w Chinach. W przeciwieństwie do powstania Can Vuong Ruch Van Than cieszył się znacznie silniejszym poparciem dołów społecznych i należy go postrzegać jako pierwociny wietnamskiego nacjonalizmu. Oczywiście niechęć mieszkańców Wietnamu do Francuzów skutkująca powolnym procesem formowania się nowoczesnej myśli politycznej w postaci nacjonalizmu nie brała się tylko z dolegliwości francuskich represji związanych z tłumieniem powstania. Powodów tych, było znacznie więcej.


Ham Nghi

Zwykło się mawiać, że Brytyjczycy mieli system kolonialny, a Francuzi – Legię Cudzoziemską. Jest w tym powiedzonku mnóstwo gorzkiej prawdy, gdyż przez bardzo długi czas władze Metropolii bez względu na ustrój polityczny obowiązujący aktualnie we Francji w zasadzie w ogóle nie starały się organizować skutecznej administracji na podległych sobie obszarach, a już tym bardziej nie zabiegały o ich rozwój ekonomiczny. Indochiny Francuskie nie były tutaj żadnym wyjątkiem i w zasadzie aż do końca I Wojny Światowej Paryż prowadził tam politykę gospodarki niebywale ekstensywnej i rabunkowej, kojarzącej się wprost z wyciskaniem soku z cytryny. Podstawa dochodów administracji kolonialnej w Indochinach były opłaty płynące z monopoli na wódkę ryżową, sól i opium, oraz oczywiście z podatków dochodowego. Aby podtrzymywać wysokie ceny na towary objęte monopolem władze kolonialne stworzyły i ściśle przestrzegały systemu kwotowego określającego dokładnie ile maksymalnie dana wieś może nabyć konkretnego towaru. W końcu XIX wieku niemal połowa dochodów administracji francuskiej pochodziła z tego źródła. Początkowo francuska administracja posługiwała się głównie dawnymi narzędziami władzy nad strukturami lokalnymi – takimi, jakie zastała w chwili podboju, lecz z czasem przebudowano system administracyjny całkowicie likwidując dawne struktury prawne i uzyskując pełne podporządkowanie administracji i sądownictwa władzy gubernatora w Sajgonie. Nie polegało to wprost na zastąpieniu lokalnego obyczaju prawnego francuskim, lecz dostosowaniu go do francuskich norm prawnych przy zachowaniu tradycyjnego nazewnictwa i ceremoniału. Nowe przepisy, lub nowelizacje już istniejących ogłaszano zatem za pomocą „Sac”, „Chi”, lub „Duc” – czyli cesarskich rozkazów, ordonansów i dekretów.


Na indochińskiej wsi.

W krajach tkwiących wciąż w głębokim i duszącym uścisku pułapki maltuzjańskiej, opierających gospodarkę o całkowicie przestarzałe i nieefektywne metody gospodarcze, wreszcie zmagających się z gigantycznym przeludnieniem agrarnym taki rodzaj eksploatacji rodził olbrzymie sprzeczności i potężny problem rosnącego ubóstwa ogromnej większości ludności. W teorii, z pobudek ideologicznych w znacznej mierze o podłożu rasistowskim Biały Człowiek pojawiał się w dalekich zamorskich krajach by nieść kaganek oświaty i wprowadzać oświecenie. W praktyce natomiast władze francuskie bardzo powoli decydowały się na zmiany systemowe o tak doniosłym znaczeniu, jak powołanie do życia w 1875 roku banku centralnego – Banque de I’Indochine. Aż do końca XIX wieku poziom wytwórczości w Indochinach pozostawał na niezmiennym właściwie poziomie. Jest to wielce charakterystyczne dla wszystkich francuskich terytoriów kolonialnych i nie powinno dziwić, że owe ex kolonie w dużej mierze pozostają (w Afryce) po dziś dzień najbiedniejszymi krajami świata. Z drugiej strony takie podejście było wyjątkowo krótkowzroczne i to bez względu na rodzącą się świadomość narodową. Problemem była sama Metropolia – Aż do klęski w wojnie 1871 roku władze Francji nie zdawały sobie sprawy z pozostawania w tyle w procesie industrializacji będącej wynikiem Wielkiej Rewolucji Przemysłowej. Nacisk na rozwój ekonomiczny pojawia się zbyt późno, by móc rywalizować z czołowymi potęgami ekonomicznymi takimi jak Wielka Brytania, Niemcy, czy USA. Brak węgla także wskazuje kierunek rozwoju i Francja będzie ojczyzną wielu rewolucyjnych rozwiązań technologicznych, ale nigdy nie stanie się klasyczną „potęgą węglową”, stawiając raczej na obrót kapitałem. A źródłem dużej części owego kapitału były kolonie. Jeśli postrzega się Francję jako globalne mocarstwo, to właśnie z powodu rozległego imperium kolonialnego, nawet, jeśli w dużej mierze było ono niemal bezludnym pustkowiem – Saharą. Wprawdzie kapitał francuski ewidentnie preferuje rynki europejskie – zwłaszcza rosyjski – część funduszy trafia jednak do kolonii i Indochiny Francuskie są ich największym po Algierii beneficjentem. Mija jednak wiele czasu, zanim społeczeństwo Indochin zacznie odczuwać napływ kapitału i wzrost gospodarczy. Okres przyspieszenia ekonomicznego to przede wszystkim trzy pierwsze dekady XX wieku, kiedy to liczba ludności Francuskich Indochin ulega podwojeniu – z około 10 milionów mieszkańców, do nieco ponad dwudziestu milionów. Oczywiście jest to wzrost bardzo nierównomierny, a jego głównymi beneficjentami jest wąska kasta egzystująca na szczycie społecznej piramidy. Dochód Narodowy per capita w tym samym okresie rośnie o zaledwie około 10 % i ogromne masy chłopskie żyją właściwie w niezmieniony od stuleci sposób. Szokuje dychotomia działań administracji kolejnych gubernatorów – z jednej strony władze w Sajgonie wkładają duży wysiłek w prace agrotechniczne polegające na budowie systemu tam i kanałów odwadniających, w efekcie czego gwałtownie rośnie zwłaszcza w Kochinchinie areał ziemi uprawnej, z drugiej zaś strony dopuszczają do masowego spekulatywnego wykupu tej ziemi przez klasę posiadaczy ziemskich wykształconą z grupy wyrugowanych z urzędów dawnych mandarynów i zauszników dworskich. Oczywiście puszczali oni następnie te ziemię w niezwykle kosztowną dzierżawę przy kosztach sięgających nawet 60 % dochodu. W wybitnie rolniczej Kochinchinie 3 % posiadaczy ziemskich posiada 45 % łącznej sumy areałów rolnych. Prowadzi to oczywiście do rosnącej pauperyzacji i tak już biednej ludności wiejskiej i rozpoczyna proces masowej migracji w poszukiwaniu lepszego zarobku. Tylko bardzo niewielka część chłopów znajdzie zatrudnienie w przemyśle – wszystkie kopalnie i zakłady przemysłowe zatrudniają w roku 1930 zaledwie około 100 000 robotników. Większość wiedzie beznadziejny i naznaczony nędzą żywot robotników dniówkowych zatrudnionych przy publicznych inwestycjach takich jak budowa „Route Coloniale” - dróg publicznych i linii kolejowych, lub wielkich plantacji kauczukowców powstających w oparciu o kapitał prywatny. Oczywiście powoli, ale stale rozwijają się miasta, gdzie rośnie popyt na usługi, które jednak w większości nie gwarantują dostatniego życia. Niewielu jest krawców i szewców, wiele jest natomiast domów publicznych, gdzie zresztą wnet dziwaczny przesąd panujący wśród żołnierzy francuskich formacji kolonialnych o „czystości Japonek” szybko tworzy dla Wietnamek, Tajek, czy Laotanek nieznośnie trudną konkurencję i wymusza obniżanie cen do granic absurdu. Także palarnie opium mimo legendarnej wprost korupcji kolonialnych urzędników nie należą do pewnych źródeł dochodu. Miasta rosną i Sajgon w 1930 roku osiąga liczbę 256 tysięcy mieszkańców, a Hanoi ma ich ponad sto tysięcy. Rośnie także wymiana handlowa, zarówno wewnętrzna, jak i zagraniczna. Sajgon jest szóstym co do wielkości przeładunku portem francuskim. Zgodnie z planem polegającym na „specjalizacji produkcyjnej” poszczególnych części Indochin spore zyski generuje handel wewnętrzny. Z będącej centrum wydobywczym i przetwórczym Tonkiny jadą na południe towary powstające w tamtejszych fabrykach i manufakturach, Kochinchina zaś ekspediuje na północ produkty spożywcze. Wypada jednak zaznaczyć, że owa epoka rozwoju i wzrostu omija szerokim łukiem zarówno Kambodżę, Laos, jak i dalekie i niedostępne wyżyny i góry w Annamie i w północnej części Tonkiny. Stosunkowo późno administracja francuska odkrywa zyski płynące z wyrębu lasów w puszczach nad brzegami Mekongu, a duże i dzikie obszary na pograniczu Tonkiny i Laosu zamieszkały w znacznej mierze przez Tajów maja swój okres prymitywnej prosperity opartej na produkcji i nielegalnej rzecz jasna sprzedaży opium.


Palacze opium w Hanoi.

Lata 1900-1930 to okres wielkiej tranzycji społeczno-ekonomicznej Wietnamu (nie można mówić o Indochinach jako całości z uwagi na brak zainteresowania władz realnymi zmianami w Kambodży i Laosie, które w efekcie rozwijały się w bardzo powolnym tempie, a ich struktury społeczne i ekonomiczne pozostały właściwie nietknięte), czemu sprzyja także wprowadzenie w 1906 roku zmian w systemie edukacyjnym na modłę francuską. Choć rzecz jasna trudno mówić tutaj o prawdziwej rewolucji, gdyż system edukacyjny obejmował bardzo małą część społeczeństwa, wpływał jednak na kształt społeczeństwa, gdyż lokalne szkolnictwo szybko stało się poważnym czynnikiem wpływu na kształtowanie się klasy średniej złożonej z Wietnamczyków, a lojalnej wobec francuskiej administracji i współtworzącej ją. Z drugiej strony władze cementowały trudne położenie olbrzymich mas społecznych zupełnie odwracając głowę od gigantycznego problemu analfabetyzmu na wsi, a przede wszystkim, niemalże równolegle do reformy szkolnictwa wprowadzając system prawny nazywany w skrócie „Indigenat”, od „Regime de I’indigenat” – praw tubylczych. To wyjątkowo brutalny zbiór zasad prawnych regulujących przede wszystkim zakres obowiązków teoretycznie wolnej ludności tubylczej wobec francuskiej administracji. W każdym momencie, każdy urzędnik (nawet najniższy rangą) mógł powołując się na przepisy „Indigenat” żądać określonego wymiaru pracy przymusowej na rzecz celu publicznego, zmienić wymiar podatku pogłównego, lub ukarać „Tubylca”. Przy czym gama kar za przestępstwa (wśród których były na przykład zbrodnie polegające na obrazie francuskich symboli państwowych poprzez nie oddawanie im należnego szacunku) była bardzo szeroka – od kar finansowych, poprzez dwutygodniowy areszt, po karę śmierci wykonywana w trybie natychmiastowym. O ile zatem rodząca się w okresie ekonomicznego boomu klasa średnia otrzymała wszechstronne wsparcie ze strony państwa, pozwalające jej na wyraźny awans statusu ekonomicznego, zasadnicza masa mieszkańców kolonii została poddana skutecznej, o tyle społeczne znajdowały się w stanie ciągłej usankcjonowanej prawem opresji ze strony władz, korzystającej z „Indigenatu” na ogromną skalę w celu wyciągnięcia maksymalnych korzyści dla Państwa, lub całkiem prywatnych celów i ambicji. Dość powiedzieć, że dzięki instytucji „Indigenatu” znakomita większość linii kolejowych powstałych w Indochinach, zbudowana została rękoma pracowników przymusowych.


Na plantacji kauczuku.

Indochiny zajmowały bardzo ważne miejsce we francuskim systemie ekonomicznym, choć wartości globalne w okresie poprzedzającym wybuch I Wojny Światowej niekoniecznie na taki stan spraw wskazywały. Gdy jednak nadeszła godzina wielkiej potrzeby, w ciągu czterech lat wojny Francja, która uzyskała ze strony swych kolonii dodatkowe fundusze na wsparcie wysiłku wojennego wielkości 600 000 000 franków, aż 367 000 000 franków napłynęło z Indochin. Co dla władz Republiki było równie istotne – licząca wówczas około 16 500 000 ludzi społeczność Francuskich Indochin zachowała spokój w tym szczególnie trudnym momencie, choć kontrolowało ją zaledwie około 18 500 urzędników, policjantów i żołnierzy. To właśnie w okresie I Wojny Światowej, w obawie przed powtórzeniem się fali buntów i powstań (do których zresztą i tak lokalnie na tle ekonomicznym i socjalnym dochodziło) z końca XIX wieku w sytuacji drastycznego zmniejszenia kontyngentu wojskowego gwałtownej rozbudowie uległ aparat policyjny, wyspecjalizowany niemal wyłącznie do roli policji politycznej. Oddział Surete w Indochinach został gwałtownie rozbudowany i bardzo mocno dofinansowany, dzięki czemu w krótkim czasie stworzono imponującą sieć informatorów, która pozwoliła uzyskać niezły wgląd w nastroje społeczne. Co dla władz kolonialnych było szczególnie nieprzyjemnym – nie były to nastroje dobrze, a kraj tylko sprawiał wrażenie spokojnego i spacyfikowanego.

 

 

"Kyrie" – Zapatrzeni w idee

 

Francuzi siedzieli na beczce prochu, a władze kolonialne najzupełniej w świecie nie zauważały głębokich przemian w społeczeństwie Kochinchiny, Annamu i Tonkinu. U schyłku drugiej dekady XX wieku system administracji kolonialnej miał swoich żarliwych obrońców w Zgromadzeniu Narodowym dowodzących, że kolonie – także Indochiny – przynoszą wielkie zyski, ale przede wszystkim Francja jak ów „Biały Człowiek” z wiersza Kiplinga niesie oświatę, jest gwarantem społecznego miru i rozwija gospodarkę i infrastrukturę. Tymczasem w tym samym Zgromadzeniu Narodowym coraz silniejszym głosem przemawiali krytycy istniejącej rzeczywistości, wskazujący na proste fakty – społeczność Indochin Francuskich konsumuje mniej, niż w czasach prekolonialnych, jest brutalnie wykorzystywana do przymusowej pracy, a i bez Indigenatu płace w sektorach pracowników najemnych i drobnych posiadaczy ziemskich są na tragicznie niskim poziomie, co studząco działa na poziom konsumpcji, czyli także całej koniunktury. Szkolnictwo obejmowało zaledwie około 15 % dzieci, liczba analfabetów sięgnęła 80 % całości społeczeństwa, a jeden jedyny uniwersytet uczył łącznie 700 studentów. System opieki zdrowotnej w zasadzie nie istniał na prowincji, choć w miastach osiągnął poziom europejski. To ważne, bo na prowincji wciąż mieszkało ponad 85 % mieszkańców Indochin, więc opieka zdrowotna pozostawała wyłącznym przywilejem elit tworzonych przez członków francuskiej administracji kolonialnej, a także powstałą w ciągu ostatnich trzech dekad tubylczą klasę wyższą i średnią czerpiąca zyski z niemiłosiernego wyzysku pozostałych mas społecznych. Co do powiedzenia na temat swej aktualnej sytuacji mieli zaś sami mieszkańcy Indochin?


Pałac Gubernatora Generalnego - lata trzydzieste.

Pierwsze kontakty mieszkańców Indochin z szeroko pojętym światem zewnętrznym, to okres I Wojny Światowej, kiedy to Francja w walce na śmierć i życie ze swym potężnym przeciwnikiem wezwała pod swe sztandary także mieszkańców kolonii. W latach 1914-1920 przez szeregi armii francuskiej w Europie przewinęło się około 93 000 Wietnamczyków, w ogromnej większości służących w jednostkach tyłowych. Fakt ten, pozwolił poczynić tym prostym w większości wieśniakom oderwanych mobilizacją od uświęconego wielowiekową tradycja cyklu życia polegającego na pracy za grosze aż do śmierci na polach ryżowych sporo obserwacji na temat Francji i Francuzów. Różnica w poziomie życia pomiędzy Indochinami, a Francją Metropolitalną mimo wszelkich ograniczeń związanych z wojną była dosłownie szokująca. Jakby nie patrzeć – dzisiejsze instrumenty badawcze jasno wskazują, że tylko dochód per capita we Francji był siedmiokrotnie wyższy niż w Indochinach, a relacja pomiędzy poziomem płac, a kosztami życia we Francji była czymś dla mieszkańców kolonii zupełnie abstrakcyjnym. Już po zakończeniu wojny, korzystając ze złagodzenia przepisów imigracyjnych wzrósł napływ mieszkańców Indochin francuskich do Metropolii. Byli pożądanymi pracownikami w sektorze usługowym i w przemyśle zastępując w pewnej części poległych w czasie Wielkiej Wojny Francuzów. Oczywiście, ludzie ci nie zrywali całkowicie ze swymi korzeniami, z krajem przodków utrzymywali częstokroć kontakt przesyłając wsparcie finansowe dla bliskich. To właśnie w tej grupie imigrantów ekonomicznych po raz pierwszy pojawiły się kontakty z ruchem robotniczym, w tym ze strukturami partii komunistycznej. O ile lewicowi radykałowie byli we Francji pod czujną obserwacją ze strony Surete, to jasnym stało się, że na ludzi znających doskonale realia życia w Indochinach i poznających właśnie zasady egzystencji we Francji dogmaty skrajnej lewicy musiały robić olbrzymie wrażenie. To nie jednak zwolennicy idei opieranych na teoriach Marksa byli dla władzy francuskiej najpoważniejszym zagrożeniem. Takowym stał się rosnący w siłę ruch nacjonalistów – Viet Nam Quoc Dan Dang.


Budowa linii kolejowej.

Początki ruchu to efekt przemian społecznych, dokonujących się zwłaszcza w Wietnamie, które doprowadziły do zupełnej reorientacji elit tubylczej opozycji względem francuskich rządów z lojalizmu względem całkowicie już wówczas skompromitowanej dynastii Nguyenów, w stronę nowoczesnych form republikańskich. O ile władze kolonii wciąż w najuboższych obszarach Indochin musiały zmagać się lokalnymi wystąpieniami na tle ekonomicznym – jak rozruchy w kambodżańskim Kopong Chang skutkujące zamordowaniem francuskiego przedsiębiorcy Felixa Bardeza w 1925 roku, o tyle prawdziwe niebezpieczeństwo rosło w zupełnie innym miejscu. W 1908 roku, w Cytadeli w Hanoi wykryto spisek grupki żołnierzy, którzy usiłowali otruć swych francuskich zwierzchników i wywołać powstanie. Choć nie stała za nimi żadna realna siła polityczna władze kolonii wykorzystały ów spisek do ataku na czołowych tubylczych intelektualistów prezentujących postawy pronarodowe. Deportacje i kary więzienia za poglądy tylko doraźnie poprawiały sytuację administracji kolonialnej - brutalność władz, ale przede wszystkim poczucie głębokiej niesprawiedliwości szybko zmobilizowały całe pokolenie działaczy z reguły obierających drogeępokojowego protestu i dyskusji. Jeszcze w 1923 roku powstała Partia Konstytucjonalistów Indochińskich, zrzeszająca członków administracji państwowej i przedsiębiorców zmierzających do otwarcia możliwości partycypowaniu we władzy na drodze działań politycznych. Wkrótce  Nguyen Phan Long – jeden z liderów partii zyskał mandat w Radzie Kolonii, a konstytucjonaliści stali się znaczącym ośrodkiem nowoczesnej myśli politycznej. Konstytucjonaliści działali przede wszystkim w Kochinchinie, która była oficjalnie francuską kolonią, a cała kontestacja rzeczywistości ograniczała się do zamiaru współuczestniczenia w zarządzie kolonii, nie negowała co do zasady legitymacji francuskiego panowania. W okręgach Tonkinu natomiast rósł powoli ruch republikański, opierający się o idee nowoczesnej socjaldemokracji jasno i otwarcie mówiący językiem emancypacji, usunięcia francuskiego protektoratu i budowania nowoczesnego państwa demokratycznego wolnego od obcych wpływów politycznych. Początki VNQDD to działalności w połowie lat dwudziestych „Nam Dong thu xa” niewielkiej oficyny wydawniczej w Hanoi, która publikowała przede wszystkim teksty zupełnie rewolucyjne – nawołujące wprost do budowy ogólnonarodowej organizacji i obalenia francuskiej władzy wespół z likwidacją resztek władzy rodzimej dynastii, wzorując się przede wszystkim na działalności chińskich rewolucjonistów, którzy dokonali rewolucji w 1911 roku, ale także pierwszych działających z reguły na emigracyjnym wygnaniu działaczy wolnościowych w rodzaju Phan Chau Trinha.

Głowy straconych spiskowców z roku 1908.

 Właśnie pogrzeb Trinha, zmarłego w 1926 roku stał się początkiem właściwego ruchu nacjonalistycznego – w ostatniej drodze towarzyszyło mu ponad 60 000 ludzi co było wyraźnym sygnałem jak dużym szacunkiem cieszyły się idee przezeń prezentowane. Władze dość szybko wprowadziły cenzurę i doprowadziły do zamknięcia drukarni, ale odezwy i publikacje wówczas powstałe zrobiły duże wrażenie zwłaszcza wśród niższych grup wietnamskiej klasy średniej – przede wszystkim nauczycieli i intelektualistów. Co ciekawe, VNQDD nigdy nie zdołała dotrzeć swymi ideami do szerokich mas chłopstwa, czy nawet miejskiego proletariatu, stosunkowo silnie reprezentowanego na uprzemysłowionych obszarach Tonkinu. Organizacja od początku działała w formie niewielkich i niezależnych od siebie komórek, co bardzo utrudniało pracę dla agentów Surete Generale Indochinoise. Mimo decentralizacji pozycję niekwestionowanego lidera utrzymywał Nguyen Thai Hoc – słuchacz Szkoły Handlowej w Hanoi, który wyróżniał się wśród wielu sobie podobnym żarliwością i zaangażowaniem w proces, który zaowocował powołaniem w dniu 25 grudnia 1927 roku VNQDD do życia. Po około roku działalności polegającej na agitacji i rozbudowie ruchu wszerz, Hoc został w roli przewodniczącego zastąpiony przez Nguyen Khac Nu, a organizacja osiągnęła imponująca liczbę około 1500 zaprzysiężonych członków. Żywiołowemu wzrostowi liczby aktywnych działaczy sprzyjały dwa fakty – druga połowa lat dwudziestych do zakończenie procesu demontażu resztek realnego wpływu rodzimej dynastii na bieg spraw w Tonkinie na rzecz francuskiej rezydencji, ale z drugiej strony także szereg inicjatyw legislacyjnych w Metropolii, które ograniczały najbardziej opresyjne instytucje Indigenatu, a których de facto, w koloniach nigdy nie wprowadzono w życie. To apogeum francuskiej wszechwładzy w połączeniu z pewnym rozluźnieniem sztywnego gorsetu nadzoru i kontroli doprowadziło do radykalizacji postaw wietnamskich intelektualistów i wkrótce miało przynieść owoce.


W więzieniu Hoa Lo.

Sprawy przebiegły wręcz lawinowo i postawiły obie strony konfliktu na pozycjach, na których nie było już odwrotu od zbrojnej konfrontacji. Zaczęło się od zabójstwa Francuza, którego dokonano w dniu 9 lutego 1929 roku w Hanoi, w domu pod adresem 110 route de Hue, będącego własnością niejakiej Germaine Carcelle. Nie ona była jednak celem zabójcy, lecz jej kochanek – męzczyzna nazwiskiem Alfred Bazin. Człowiek ów, był przedstawicielem administracji francuskiej działającym w sektorze jak byśmy dziś powiedzieli Human Resources, a wówczas nazywanym „Jaunier” – handlem żółtymi niewolnikami. Alfred Bazin był dyrektorem wydziału zajmującego się rekrutacją pracowników w Tonkinie, który w często niebywale brutalny sposób realizował zapotrzebowanie ze stron władz kolonialnych lub prywatnych przedsiębiorców na siłę roboczą. Pewna ilość uzyskanych w ten sposób pracowników trafiała do odległych kolonii, tak jak wyspy Pacyfiku, inni zaś trafiali do plantacji kauczuku, lub na place budowy dróg i linii kolejowych. Generalnie warunki pracy serwowane owym przymusowym pracownikom były tak złe, że ludność tubylcza traktowała ów przymus pracy jako rodzaj rozciągniętej w czasie kary śmierci. „Jauniers”, czyli pracownicy departamentu Bazina cieszyli się fatalną opinią nawet wśród miejscowej społeczności Białych, podlegając często towarzyskiemu wykluczeniu z uwagi na charakter swej pracy, ale także olbrzymią skłonność do machinacji o charakterze korupcyjnym. Z oczywistych powodów byli także szczególnie znienawidzeni przez tubylcze elity, patrzące z rosnącą nienawiścią na ich nieludzką działalność. Choć nawet francuska prasa atakowała ich działalność władze kolonialne absolutnie nie zamierzały niczego zmieniać w kwestii działalności „Jauniers” stojąc na stanowisku, że pomagają oni walczyć ze zjawiskiem przeludnienia agrarnego na obszarach takich, jak Delta Rzeki Czerwonej. W tych okolicznościach komórka radykalnych działaczy VNQDD z Nguyenem Van Vienem na czele wysunęła projekt zamachu na Bazina. Szefostwo partii ustami Hoca nie zaakceptowało jednak tej propozycji, gdyż jak uważał sam Hoc Bazin był tylko trybikiem francuskiej machiny opresji i wyzysku, jego zabójstwo niczego nie zmieni, bo w jego miejsce natychmiast przyjdzie ktoś inny, a przede wszystkim – zabójstwo Bazina, choć słuszne moralnie, dałoby Surete pretekst do otwartego ataku na struktury VNQDD. Vien winny był przestrzegania organizacyjnej dyscypliny, ale nie zrezygnował i mimo negatywnej rekomendacji wraz z posiadającym francuskie obywatelstwo Leonem Sanh znalazł się owego feralnego 9 lutego 1929 roku przed frontem domu Germaine Carcelle, będącej kochanką Bazina. Strzały które wówczas padły zgodnie z przypuszczeniami Hoca stały się strzałami oddanymi w stronę partii – w reakcji na zabójstwo Surete przeprowadziła błyskawiczne śledztwo i z cała mocą uderzyła w znane jej części struktury VNQDD. Nie minęło wiele czasu, gdy do domu Sanha wtargnęła grupa realizacyjna funkcjonariuszy Surete, którzy okazawszy swe żetony wywlekli młodzieńca z domu. Poddany brutalnemu śledztwu wyznał, że wprawdzie nie pociągnął za spust, ale brał udział w zabójstwie w charakterze obserwatora. Szybko wydał resztę działaczy grupy Viena. Działacze VNQDD wyraźnie zlekceważyli zdolność francuskiej policji do szybkiego działania. Gdy aresztowano Viena w całej Tonkinie trwała już olbrzymia obława, która przyniosła w krótkim czasie plon w postaci około 400 aresztowanych członków ruchu. Sądy były bezlitosne i aż siedemdziesięciu ośmiu spośród aresztowanych uznano winnymi i skazano na kary od pięciu do dwudziestu pięciu lat więzienia. Wśród skazanych znalazał się większość członków Komitetu Centralnego partii, ale Nhu i Hoc zdołali zbiec i zeszli do podziemia. Nieszczęsny Vien zrozumiawszy swoją rolę w pogromie ruchu będąc już w więzieniu odebrał sobie życie, niemniej jednak mleko się rozlało i członkowie VNQDD stali się wrogiem publicznym numer jeden. Nie było już odwrotu i ruch mając jako jedyna alternatywę powolne konanie w owianych zła sławą „Tygrysich klatkach” więzienia Con Dao, położonego na wyspie Con Son przeorientował się z opozycji działającej metodami politycznymi w stronę zbrojnego podziemia. Radykalizacja postaw wietnamskich działaczy nacjonalistycznych miała fatalne konsekwencje dla całego ruchu, gdyż działania na rzecz zbrojnej rewolty podjęto w chwili potężnego osłabienia wpływów organizacji w efekcie aresztowań po zabójstwie Bazina. Jednocześnie administracja francuska zyskała czas na przygotowanie się do zbrojnej konfrontacji, gdyż po raz pierwszy od dwóch lat władze cywilne pochyliły się na poważnie nad raportami Surete, których treść wywołała szok i w całości zniweczyła dotychczasowe dobre samopoczucie opierające się na pozornym spokoju podbitego społeczeństwa i głębokiej wiary w sens własnych działań polegających na budowie tubylczej elity, która w założeniu miała być podporą francuskiej administracji. Tymczasem raport ze sprawy Bazina wskazywał wyraźnie, że wśród aresztowanych ujawnionych działaczy VNQDD 36 było pracownikami średniego szczebla administracji kolonialnej, 13 piastowało wyższe stanowiska w tejże, 36 było nauczycielami, 39 było przedsiębiorcami, ale przede wszystkim 37 wielkimi właścicielami ziemskimi, a aż 40 służyło w wojskowych formacjach kolonialnych. Iluzja posiadania w wietnamskiej klasie średniej i wyższej naturalnego sprzymierzeńca rozwiewała się jak poranna mgła w promieniach tonkińskiego słońca.


Nguyen Thai Hoc. Zdjęcie z kartoteki Surete generale.

Groza położenia organizacji spowodowała chęć ucieczkę do przodu w postaci wywołania ogólnonarodowego powstania przeciw francuskiej władzy nawet wśród tak sceptycznych działaczy, jak Hoc. Ostatecznie uznał on, że Surete zniszczy VNQDD całkowicie, jeśli nie podejmie się otwartej walki. Nacjonaliści zatem przystąpili do organizowania powstania w chwili ogromnego osłabienia i nie posiadając właściwie instrumentów do zorganizowania wystąpienia na obszarze całego kraju. 24 listopada 1929 roku ukonstytuował się Rząd Tymczasowy, a na jego czele stanął Hoc wybrany prezydentem. O tym jak głęboko Surete zinfiltrowało ruch nacjonalistyczny świadczy najlepiej fakt, że fakt ten niemal natychmiast dotarł do francuskich agentów, a już w ciągu kilku tygodni funkcjonariusze francuskiej bezpieki byli w stanie ustalić miejsce spotkania gabinetu zaplanowane w posiadłości Vong La na dzień 25 grudnia 1929 roku. Informacja ta została pozyskana od informatora nazwiskiem Pham Thang Duonga, który był… Ministrem Spraw Wojskowych w Rządzie Tymczasowym. Ujawniwszy podwójna grę Duonga członkowie rządu zdołali wymknąć się z obławy i kontynuowali prace nad przygotowaniami do powstania. Ostatecznie, ustalono datę wystąpienia na dzień 9 lutego 1930 roku. W ostatniej chwili Hoc postanowił przesunąć termin ataku na 15 lutego. Kurier wysłany do Nhu został przechwycony przez Francuzów i plan jednolitego wystąpienia rozpadł się całkowicie. Zamiast – jak oczekiwano – wielu skoordynowanych ataków na centra francuskiej administracji, niewielkie grupki spiskowców zaatakowały na dość ograniczonych obszarach na przestrzeni ponad tygodnia – Nhu i jego ludzie przystąpili do walki w pierwotnym terminie, a Hoc z kolei stanął do walki dopiero w nocy z 15 na 16 lutego. Walkę rozpoczął jednak nie oddział cywilnych ochotników-działaczy politycznych, lecz oddział zawodowych żołnierzy armii kolonialnej – grupa około 50 Strzelców Indochińskich z 4 Regimentu Strzelców Tonkińskich, stojąca garnizonem w Yen Bai. Oddział ów został następnie wzmocniony grupą sześćdziesięciu cywilów przyprowadzonych przez działaczy VNQDD, ale wystąpienie nazwano Powstaniem Yen Bai, od buntu garnizonu wojskowego. Kolejne godziny pokazały, w jak wielkim oderwaniu od zasadniczych mas społeczeństwa działali nacjonaliści – bunt w Yen Bai upadł w ciągu doby, gdyż pozostali żołnierze Regimentu odmówili przyłączenia się do powstania, a trwające w ciągu następnych dni ataki na posterunki francuskie zakończyły się kompletną katastrofą. Oddział Nhu został rozbity w walce z Garde Indigene – tubylczej organizacji paramilitarnej o charakterze policyjnym, a sam Nhu – ranny w czasie walki – popełnił samobójstwo. Reakcja władz francuskich była potężna i przede wszystkim – skuteczna. Członkowie VNQDD biorąc czynny udział w wystąpieniu masowo ujawniali się i tym łatwiej można było ich potem ścigać. Już dwudziestego drugiego lutego 1930 roku podczas próby ucieczki do Chin władze aresztowały Hoca i towarzyszących mu oficerów. Ruch został właściwie sparaliżowany, a władze francuskie potraktowały insurgentów z cała brutalnością nadzwyczajnych uprawnień Komisji Kryminalnej Tonkinu, którą powołano już 12 lutego 1930 roku. Podczas kilku kolejnych sesji zbiorowych procesów mających charakter pokazowy Komisja Kryminalna tylko spośród 87 zatrzymanych uczestników buntu w Yen Bai skazał na śmierć 39, a kolejnych 33 na dożywotnią karę pozbawienia wolności. W czasie sesji w miejscowości Phu Tho skazano miedzy innymi podsądnych na karę dożywotniej deportacji do innych kolonii za ofiarowanie na rzecz ruchu 100 piastrów indochińskich, choć prokuratura w żaden sposób nie dowiodła oskarżonym członkostwa w VNQDD. Dopiero pod wpływem protestów francuskich partii lewicowych władze podjęły decyzję o rozpatrzeniu apelacji od wydanych wyroków śmierci, co poskutkowało pewna ilością rewizji wyroków. Między innymi spośród skazanych za udział w Powstaniu Yen Bai skazanych wyrok śmierci podtrzymano w 13 przypadkach. Wyroki wykonano przez ścięcie gilotyna w dniu 17 czerwca 1930 roku – wśród straconych znalazł się Prezydent Hoc, oraz szef Armii Rewolucyjnej, czyli zbrojnego ramienia VNQDD – Pho Duc Chinh. Oprócz Komisji działały także władze wojskowe, które ukarały łącznie 545 mieszkańców Indochin służących w armii kolonialnej rozmaitymi sankcjami. Zasadniczo władze francuskie nie bardzo wiedziały, co mają z oddziałami kolonialnymi zrobić – nie dało się rządzić bez nich, a z drugiej strony bunt w Yen Bai nie pozwalał członkom tych formacji ufać. Ostatecznie wybrano szereg kompromisowych rozwiązań w postaci rozwiązania jednego z pułków, przeniesieniu do Indochin pewnej ilości pododdziałów pochodzących z innych posiadłości (głównie z Afryki Północnej), a także formacji Legii Cudzoziemskiej. Podniesiono odsetek Francuzów w oddziałach, rozpoczęto wzmożoną rekrutację do oddziałów kolonialnych wśród zamieszkujących Indochiny mniejszości, a także wprowadzono wymóg mówienia w języku wietnamskich przez oficerów dowodzących poszczególnymi formacjami. Podniesiono jeszcze bardziej nakłady na Surete, ale zasadniczo władze spacyfikowały nastroje i przez kolejne lata w Indochinach nie powstała żadna organizacja, która mogłaby podążać drogą VNQDD. Istniejąca już w tym czasie organizacja wietnamskich komunistów była gromadą kilkunastu działaczy pozbawionych jakiegokolwiek wsparcia i nie stanowiła żadnego zagrożenia. Kolejny wstrząs dla podstaw francuskiego panowania w Indochinach nadszedł z zupełnie innej strony i nie miał charakteru zagrożenia wewnętrznego, którego tak obawiały się władze kolonii. 3 września 1939 roku Francja znalazła się w stanie wojny z Niemcami i choć przez dłuższy czas fakt ten niczego w codziennym życiu mieszkańców kolonii nie zmieniał, stał się początkiem potężnej fali, która miała odmienić świat Białych Ludzi i Francuskich Indochin.

 

 

"Graduale" – Świat się zmienia

 

W chwili wybuchu II Wojny Światowej władza Francji w Indochinach wydawała się niezachwiana. Po upadku Powstania Yen Bai organizacja VNQDD właściwie się rozpadła z powodu represji, emigracji wielu ocalałych najaktywniejszych działaczy i marginalizacji. Z jednej strony przed zagładą ruch próbował ocalić Le Huu Canh, umiarkowany działacz, który opowiedział się przeciw walce zbrojnej i usiłował reorientować działaczy w stronę legalnej działalności politycznej, z drugiej natomiast strony organizacja, która w zasadzie pozbawiona była centralnego kierownictwa pełna była komórek zdominowanych przez młodych działaczy zdecydowanych na walkę do ostatka. Ostatnim akordem działalności zbrojnej VNQDD był nieudany zamach na Gubernatora Generalnego Pasquiera, po którym w latach 1931 i 1932 Surete dosłownie zdziesiątkowała aktyw partyjny, co ostatecznie rozbiło ruch narodowy, wytwarzając właściwie polityczną pustkę w zakresie opozycji wobec władzy Francji w Indochinach. Nie został bowiem nikt, by kontynuować jakiekolwiek próby emancypacji. Nie nastrajała także optymizmem postawa szerokich mas społecznych, które zachowały zupełną bierność, jakby z dystansu obserwowały bieg wydarzeń.


Biwak Strzelców Tonkińskich.

Ruch narodowy otrzymał zatem śmiertelny cios – i zasadnym byłoby stwierdzić, że w znacznej mierze stało się tak na własne życzenie. Jeszcze niektórzy działacze, którzy zbiegli do chińskiego Junnan starali się odtworzyć choćby kadłubowe formy własnej działalności, ale czynili to w oparciu o struktury chińskiego Kuomintangu, co jeszcze bardziej oddalało działaczy VNQDD od własnego narodu – Chińczycy bez względu na polityczną proweniencję w pamięci mas chłopskich postrzegani byli przecież jako najeźdźcy, których trzeba było przeganiać z kraju przemocą i nie budzili zaufania. Wkrótce, w owej pustej przestrzeni, jaka wytworzyła się w Indochinach pojawiła się alternatywa dla ruchu narodowego – były nią niewielkie zrazu i niemal nie znane organizacje komunistyczne. W jednej z nich, Komunistycznej Partii Wietnamu pojawiła się postać niejakiego Nguyena Sin Cunga, wieloletniego emigranta i obieżyświata, który przez długie lata swych wędrówek po świecie nawiązywał kontakty z rozmaitymi grupkami wietnamskich emigrantów. Zasłynął on dotychczas najbardziej z wydania za 100 000 piastrów francuskim agentom jednego z czołowych działaczy frakcji nacjonalistycznej – Phan Boi Chau. Wkrótce Cung zostanie poznany przez świat pod imieniem Ho Chi Minha, ale zanim to nastąpi przez ostatnie lata poprzedzające wybuch kolejnej światowej zawieruchy trwać będzie dość długi proces łączenia się drobnych partyjek marksistowskich w Komunistyczną Partię Indochin, a sam Ho cudem uniknie śmierci w czasach stalinowskich „Wielkich Czystek”, jako że w czasach młodości ocierał się o organizacje nacjonalistyczne. Na razie jednak ruch komunistyczny nie jest organizacją  choćby w części tak silną organizacyjnie jak rozbita definitywnie VNQDD.

Od lata 1939 roku Generalnym Gubernatorem Francuskich Indochin był generał Georges Catroux. W zalewie coraz gorszych wiadomości napływających z upadającej pod ciosami niemieckiego Wehrmachtu Metropolii Catroux 17 czerwca 1940 roku odebrał zupełnie niespodziewanie japońskie żądanie zamknięcia granicy z administrowanym przez Kuonmintang obszarami Chin, oraz wyrażenia zgody na inspekcję granicy przez grupę japońskich oficerów. Pomimo katastrofalnego wprost położenia, Catroux odrzucił japońskie ultimatum i co szokujące został w związku z tym odwołany z urzędu przez władze Vichy. Początkowo generał Catroux odrzucił także dymisję, ale ostatecznie nie czując wsparcia z żadnej strony, w lipcu złożył urząd na ręce admirała Jeana Decoux, po czym odpłynął nie do Francji, lecz do Londynu – opowiedział się jako jeden z pierwszych wysokich ranga oficerów po stronie Wolnej Francji. Wydarzenia te, jak również wieści z Europy, które nadeszły w czerwcu 1940 roku wywołały potężny szok wśród właściwie wszystkich antagonistów. Władze kolonialne postrzegające III Republikę, jako jedno z czołowych mocarstw globalnych zostały dosłownie sparaliżowane upadkiem państwa i warunkami traktatu rozejmowego narzuconego przez III Rzeszę. W tych okolicznościach apetyty japońskiej dyplomacji rosły i do pierwotnych żądań doszły kolejne – prawa do korzystania z wyznaczonej bazy morskiej, prawo do użytkowania wyznaczonych baz lotniczych, zgoda na japoński dozór granicy z Chinami i zgoda na swobodny transfer japońskich wojsk przez terytorium Indochin. Nowy Generalny Gubernator – admirał Decaux – informował rząd w Vichy, że mimo trudnej sytuacji jest w stanie zmobilizować dostateczne siły, by odstraszyć Japonię – miał do dyspozycji 32 000 żołnierzy wojsk regularnych, 17 000 wojsk pomocniczych, oraz mógł w stosunkowo krótkim czasie ściągnąć 4000 żołnierzy z Djibouti, oraz zmobilizować pewną ilość białych mieszkańców Indochin (ówcześnie w kolonii przebywało około 40 000 Francuzów obojga płci), trudności sprzętowe sugerował usunąć poprzez przyspieszenie realizacji zamówień na sprzęt lotniczy we wciąż neutralnych Stanach Zjednoczonych, poczynionych jeszcze przed upadkiem III Republiki. Rząd Vichy nie okazał jednak woli walki i ugiął się przy pierwszej sposobności. We wrześniu 1940 roku kiedy właściwie zawarto porozumienie oddziały japońskie niespodziewanie wkroczyły zbrojnie do Tonkinu od strony lądu i desantując się z morza. W rejonie Son Tay doszło do krótkotrwałych walk, które zakończyły się kapitulacją broniących umocnień oddziałów Legii Cudzoziemskiej. Oddziały japońskie ostatecznie opuściły po pewnym czasie większość zajętych obszarów, obejmując jedynie te, które przewidziano w traktacie. W oczach ludności tubylczej było to olbrzymie upokorzenie dotychczas potężnej Francji. Wkrótce jednak sprawy miały przyjąć jeszcze gorszy obrót.

Wkroczenie Armii Cesarskiej do Indochin we wrześniu 1940 roku.

Sprawy nabrały tempa w latem 1940 roku – w efekcie niezbyt pozytywnych doświadczeń z walk nad Chałchin-Goł, oraz polityki sankcyjnej Mocarstw Zachodnich Cesarstwo Japonii reorientuje swą politykę zagraniczną i kieruje ostrze agresji na południe, ku posiadłościom Wielkiej Brytanii i Holandii. Łakomym kąskiem są tez Indochiny Francuskie. Idea ta konkretyzuje się pod nazwą „Strefy Wspólnego Dobrobytu Wielkiej Azji Wschodniej”, gdy pod płaszczykiem oficjalnie głoszonego panazjatyckiej polityki streszczanej w sloganie „Azja dla Azjatów” Cesarstwo Japonii zamierza wyprzeć państwa Zachodu z ogromnych i bogatych w strategiczne surowce kolonii Południowo-Wschodniej Azji. To bardzo wygodny pretekst, dla agresywnej polityki Japonii nakierunkowanej na zbrojną agresję. Latem 1941 roku rozpoczyna się okres skokowego wzrostu liczebności japońskiego personelu wojskowego w Indochinach – trwają już przygotowania do wojny, która rozpocznie się 7 grudnia 1941 roku (8 grudnia czasu lokalnego). Jak istotną trampoliną do podboju były w planach japońskich Indochiny świadczy fakt, że to z baz morskich położonych na wybrzeżu Indochin Francuskich zebrały się zespoły desantowe, które przeprowadziły operację lądowania na Malajach, a z lotnisk położonych pod Sajgonem japońskie bombowce niemal natychmiast po wybuchu wojny zaatakowały i zatopiły pod Kuantan dumę brytyjskiej Floty Wschodniej – pancernik „Prince of Wales” i krążownik liniowy „Repulse”. Wraz z dowódcą zespołu, admirałem Tomem Philipsem zginęło wówczas 840 brytyjskich marynarzy, a starcie to – nierówna walka okrętów z silną formacją powietrzną miało swój wymiar symboliczny, odtąd bowiem nie floty mocarstw europejskich będą grać pierwsze skrzypce w wojnie na Pacyfiku, lecz marynarki Japonii i USA. Potem sprawy przybierają jeszcze gorszy obrót. W lutym 1942 roku, po zaledwie dwóch miesiącach walk pada Singapur, gdzie Armia Cesarska bierze do niewoli ponad 120 000 jeńców, kończąc kampanię będącą jednym z największych upokorzeń europejskiego mocarstwa. Wkrótce padają także Indie Holenderskie i Birmaa, a siły zbrojne Cesarstwa Japonii w ciągu paru miesięcy opanowują olbrzymi obszar Azji Południowo-Wschodniej. Władza francuskich rezydentów w Indochinach staje się coraz bardziej iluzoryczna, gdyż na terenie posiadłości francuskich stale przebywa kilkadziesiąt tysięcy japońskich żołnierzy, a dzieje się to w okresie stale tlącego się ruchu oporu przybierającego różne formy – od akcji strajkowych, po odmowę pracy i coraz częstsze ucieczki w niedostępne regiony kraju przed władzami kolonii. Pogarsza się też sytuacja ekonomiczna – w efekcie zerwania tradycyjnych kierunków eksportu następuje załamanie w wielu sektorach gospodarczych, a popyt na rynkach lokalny jest absolutnie niewystarczający, by utrzymać dotychczasowy poziom produkcji. Kolonie pogrążają się w głębokim kryzysie potęgowanym jeszcze dobiegającymi z dalekiej Europy echami zaciekłej walki toczonej między zwolennikami Wolnej Francji, a reżimu Vichy. Władze kolonialne musza przełykać kolejne upokorzenia związane z upadkiem posiadłości afrykańskich zajętych w całości przez Aliantów do wiosny 1943 roku. Jeszcze w listopadzie 1942 roku w Tulonie ulega samozatopieniu niemal cała flota pozostająca w dyspozycji Vichy w reakcji na wejście sił niemieckich do dotychczas nieokupowanej strefy obejmującej środkową i południową Francję.


Prowincja Cao Bang - krajobraz na współczesnej fotografii.

Ów stan zawieszenia kończy się gwałtownie z uwagi na bieg wypadków na odległych frontach II Wojny Światowej. Latem 1944 roku Alianci lądują w Normandii, a cała Metropolia zostaje wyzwolona do późnej jesieni 1944 roku. Upada zatem ostatecznie reżim marszałka Petaina, mający od wejścia Niemców do wolnej strefy charakter zupełnie już operetkowy. Indochiny Francuskie zostają całkowicie same. Cesarstwo Japonii także przegrywa wojnę – siły amerykańskie prą naprzód przez środek Pacyfiku zajmując kolejne archipelagi uzyskując na oceanie i w powietrzu całkowitą dominację. Odnoszą także przy wsparciu sił australijskich coraz większe sukcesy na Nowej Gwinei poważnie zagrażając okupowanym Indiom Holenderskim. Wreszcie, w Indiach Brytyjskich, w rejonie Imphal-Kohima siły Wspólnoty Brytyjskiej odnoszą nad oddziałami japońskimi druzgocące zwycięstwo i powoli zaczynają przechodzić do ofensywy mającej przynieść odzyskanie kontroli nad Birmą. Najgorsze dla Japonii jest jednak faktycznie przerwanie połączeń żeglugowych z położonymi na południu źródłami surowców strategicznych, niezbędnych dla dalszego funkcjonowania japońskiego przemysłu w warunkach wojennych. We wrześniu 1944 roku następuje apogeum wyników produkcyjnych na Wyspach Macierzystych, potem jednak poziom produkcji zaczyna gwałtownie spadać. Japonia zaczyna odczuwać coraz silniejszy głód surowców i żywności.

Rozbrojeni żołnierze francuskich oddziałów kolonialnych - 9 marca 1945 roku.

W obawie przed próbami odzyskania realnej władzy w kolonii w obliczu groźby alianckiej inwazji, oraz z uwagi na absolutną konieczność uzyskania lądowego połączenia z pozostałymi w rękach japońskich źródłami surowców, których nie jest w stanie zabezpieczyć już Cesarska Marynarka, 9 marca 1945 roku Armia Japońska kładzie ostateczny kres francuskiej administracji Indochin internując wojsko kolonialne i przejmując władzę z rąk francuskiej administracji. W zasadzie ruch ten spotkał się z pewnym poparciem ludności kolonii, gdyż zdawał się długo wyczekiwanym momentem pozbycia się obcych kolonizatorów. Japończycy proklamują powstanie Cesarstwa Wietnamu z Bao daiem na czele tworząc marionetkowy rząd całkowicie sobie uległy. 24 marca 1945 roku opublikowana zostaje deklaracja francuskiego Rządu Tymczasowego w Metropolii, zakładająca całkowita przebudowę Imperium Francuskiego po zakończeniu wojny. W projektowanym systemie nazwanym Unią Francuską Paryż zakłada oddanie pewnej autonomii ludności tubylczej, ale w ramach istniejącego obecnie systemu administracyjnego, to jest w warunkach podziału Wietnamu na trzy kraje – Kochinchinę, Annam i Tonkin. To zupełnie nieprzemyślane działanie w zupełności nie uwzględniające ambicji i pragnień ludów zamieszkujących liczne francuskie posiadłości kolonialne bynajmniej nie służy spacyfikowaniu nastrojów i nie ułatwi przywrócenia władzy Francji. Po prostu do francuskich polityków nie dociera w zupełności, że nagłe odejście od bardzo opresyjnego systemu na rzecz prób budowy iluzji autonomii, samostanowienia tylko jeszcze bardziej podkopie pozycje francuskiej administracji na rozległych obszarach. Tak właśnie stanie się w Indochinach, gdzie niewielkie, działające od 1941 roku grupki lewicowych ultrasów dotąd bezskutecznie starały się uzyskać szersze poparcie społeczne, lub po prostu wzmocnić własne struktury. Teraz doskonale wykorzystują okazję i zapraszają do współpracy wciąż znacznie liczniejszy ruch nacjonalistów, dla których nie do zaakceptowania jest utrwalenie podziału kraju. Nie ma zatem właściwie w Indochinach sił politycznych, które byłyby chętne do uczestnictwa w projektowanej Unii Francuskiej, poza marionetkowym aparatem władzy reżimu Bao Daia, któremu władzę ofiarowali Japończycy.


Ho Chi Minh na zdjęciu wykonanym w 1921 roku w Paryżu.

Od 1941 roku w Tonkinie działa Vietminh, organizacja zrzeszająca wszystkie siły polityczne w Wietnamie odrzucające francuską władzę kolonialną i prące do niepodległości. Opisywanie procesu formowania tej różnorodnej i niejednolitej organizacji jest bardzo trudne – przez dekady „Zimnej Wojny” narosło wokół początków ruchu mnóstwo legend, pieczołowicie podtrzymywanych przy życiu zarówno przez historiografię obozu radzieckiego, jak i wielu lewicowo nastawionych publicystów i historyków Świata Zachodniego. Jednym z największych mitów założycielskich jest masowość ruchu – w rzeczywistości Vietminh, w którym pierwsze skrzypce odgrywała lewa strona coraz silniej skupiająca się wokół postaci Ho Chi Minha, wówczas liderującego Indochińskiej Partii Komunistycznej. Tak naprawdę przez lata Wojny na Pacyfiku była to pogrążona w wewnętrznych konfliktach grupa nie posiadająca żadnej realnej siły militarnej, ani nawet kontroli nad zbierającymi się w górzystych obszarach Viet Bac grupkami uciekinierów z plantacji, placów publicznych budów i plantacji. Pierwszą akcja militarną był atak na posterunek wojsk kolonialnych w Khai Phat, miejscowości położonej w prowincji Cao Bang, położonej na granicy z Chinami. W czasie tej akcji członkowie Vietminhu zabili dwóch oficerów wojsk kolonialnych i zdobyli około czterdziestu sztuk broni palnej. Zdecydowanie między bajki włożyć można opowieści o liczącym dziesięć tysięcy członków ruchu oporu prowadzącym wojnę partyzancką przeciw administracji kolonialnej. W zasadzie ruchów miał mnóstwo szczęścia, gdyż przez pewien okres czasu istniał pozbawiony jakiegokolwiek przywództwa politycznego, gdyż większość działaczy VNQDD nadal przebywała w Chinach, a Ho Chi Minh tamże, podczas konferencji z chińskimi komunistami został aresztowany przez siły Kuonmintangu w sierpniu 1942 roku i przez kolejne dwa lata tkwił w chińskim więzieniu. Cała działalność Vietminhu w tym okresie, to sporadyczne napady na poborców podatków, lub plantatorów, oraz próby ściągania „podatków” w tak zwanych „strefach wyzwolonych” od tubylczej ludności chłopskiej. Był to zatem okres walki o przetrwanie. Coraz gorsza sytuacja aprowizacyjna Japonii w dużym stopniu wpłynęła na całkowicie rabunkową gospodarkę na okupowanym terytorium. W najgorszym położeniu znalazły się wówczas szerokie masy chłopskie, którym żołnierze cesarscy po prostu rekwirowali wszelkie ujawnione artykuły żywnościowe. Wkrótce poskutkowało to gwałtowną klęską głodu, w efekcie którego zmarło od czterystu do nawet sześciuset tysięcy ludzi. Głód i bezwzględność okupacyjnych jednostek japońskich skutecznie zraziło doń szerokie masy chłopskie, a jednocześnie zapewniły Vietminhowi całe zastępy kandydatów do organizacji – zwłaszcza jej komponentu wojskowego – tysiące wynędzniałych chłopów przemieszczało się po Tonkinie i Annamie w poszukiwaniu żywności.


Dzieci - ofiary głodu z 145 roku.

Jeśli Vietminh zdołał przetrwać ten trudny okres, to tylko dlatego, że doszło do bezprecedensowej sytuacji mogącej kojarzyć się z procesem odbudowy państwowości polskiej w 1918 roku – w chwili zakończenia działań wojennych, przegranymi okazały się wszystkie siły posiadające realną kontrolę nad terytorium Indochin Francuskich. Zarówno cywilne, jak i militarne instytucje reprezentujące Francję znajdowały się w obozach internowania, a oddziały japońskie w chwili zakończenia działań pozostały całkowicie bierne i oczekiwały przybycia sił alianckich, przed którymi mogłyby złożyć broń. Zresztą w zasadzie przez cały okres swej bytności w Indochinach armia japońska nie atakowała Vietminhu, starając się pozyskać rząd dusz w konflikcie z mocarstwami zachodnimi. Gdy nastąpiło załamanie się Japonii u schyłku wojny, działacze Vietminhu bez przeszkód kupowali od japońskich żołnierzy broń i amunicję pochodzącą zarówno z magazynów Armii Cesarskiej, jak i z zapasów powstałych po internowaniu francuskich sił kolonialnych. Powstała zatem pustka niemal absolutna, której trudno było nie wykorzystać – najpierw, 16 sierpnia 1945 roku rozpoczęło się „ogólnonarodowe powstanie”, czyli proces przejmowania władzy nad terytorium Wietnamu przez członków Vietminhu, a wreszcie 2 września 1945 roku przywództwo organizacji proklamowało powstanie Demokratycznej Republiki Wietnamu. Paradoksalnie – wcale nie oznaczało to wówczas wojny z Francją, ale obie strony nadchodzącego szybkim krokiem konfliktu zrobiły bardzo wiele, aby do militarnych zmagań jednak doszło.


Komentarze

Popularne posty