„Krótka historia pewnego złudzenia“

 





 

I.

Wśród niemałej gromady ludzi w wieczornej scenerii staje mały człowiek. Nie jestem uszczypliwy, nie chodzi wcale o wzrost. Jest po prostu małym człowiekiem na każdej możliwej niwie, każdej przestrzeni ludzkiego umysłu. Wreszcie mówi. Rzecze zatem, o narodowej zdradzie i nikczemnym planie zniszczenia wszystkiego tego, co każdemu Polakowi winno być drogie i najdroższe. Wskazuje wyraźnie podłe kreatury, które za tym planem stoją - nawiasem mówiąc ostatnim razem o takim słyszano w Europie Cywilizowanej w latach międzywojnia, gdy inny mały człowiek odkrył taki sam spisek Żydów zmierzających do zniszczenia substancji narodowej Niemiec. Teraz jest tak samo niebezpiecznie, a ciemne chmury nie tyle zbierają się nad głowami Polaków i Polek, co już nad nimi są i wydają już pierwsze groźne pomruki gromów i lśnią błyskawicami. Zatem mały człowiek nie tyle przepowiada przyszłość – jak każdy szaman swego plemienia – lecz grzmi „tu i teraz”, jasno przy tym określając kto jest Polakiem, a kto już nim nie jest. Ja osobiście nie jestem, gdyż nie dość, że czuję się po prostu Europejczykiem, to jeszcze zupełnie nie krygując się dopuściłem się wobec małego człowieka zbrodni najohydniejszej w jego oczach – nie poznałem się na jego wielkości i mocy sprawczej i miałem czelność zagłosować na jego przeciwników politycznych. Dopuściłem się aktu zdrady narodowej i zasługuję na napiętnowanie, najlepiej za pomocą rozpalonego żelaza na zawsze już zostawiającego na skórze palący ślad wstydu za zdradę.

Taki zdrajca jak ja, w oczach małego człowieka nie zasługuję na dalszą egzystencję w jego własnym świecie, a jego liczni zwolennicy klaszczą i gniewnie marszcząc brwi i pohukując dają wyraz pełnego poparcia dla idei moralnego wygnania poza nawias narodu. Ci ludzie wzorem swego szamana będą zatem bronić swej polskości do upadłego – groźbą, obelgą, opluciem. Jest zatem tylko ich rzeczywistość i ich świat, na który za każdym rogiem ulicy dybią groźne niebezpieczeństwa. A to kobiety oczekujące przyznania im świętego prawa do wyboru dotyczącego ich ciała, a to liberałów, czy przede wszystkim „lewaków” marzących wyłącznie o judaszowych srebrnikach płynących z tej gorszej od Czerwonej Moskwy Brukseli, wszystkich tych, którzy myślą inaczej od szamana, który w swych gusłach jasno przecież wskazuje co jest dobre, a co dobrym nie jest.

 

II.

Mały człowiek ma prawo czuć się wielki – ma liczne plemię wyznawców, którzy potrafią poświęcić nawet swój rozum w zamian za przywilej przynależności do świata małego człowieka. A to wielki dar, gdyż jak pisze Mircea Eliade:

„Człowiek domaga się znaku, aby położyć kres napięciu spowodowanego przez względność oraz trwodze wynikającej z dezorientacji, jednym słowem – aby znaleźć absolutny punkt oparcia.”

I mały człowiek stąd właśnie czerpie soki niezbędne dla dalszego trwania. Karmi się strachem i obawą. W swej obsesji – bo przecież jego obsesyjna wizja tajemnego planu tajemnych i złowrogich mocy czyhających na Polaków i ich egzystencję pozostaje już poza kontrolą jego umysłu – nie dostrzega nawet jak bardzo jest groteskowy i jak bardzo z każdym kolejnym dniem maleje. Jest zbyt mały umysłem, by wyjść poza stadium sekty, która oficjalnie nazywa się partią polityczną, nie zdoła nigdy już wyjść poza poziom mitu, który całe swoje publicznie życie uporczywie budował. Już teraz opuszczają go chyłkiem pierwsi akolici i ta rysa na jego małej postaci będzie się z każdym dniem powiększać, aż runie ostatecznie i rozsypie się w proch. Nie powstanie na tych gruzach kultu szamana żadna religia, pozostanie jedynie gasnąca powoli, słabnąca wskutek podziałów sekta. Wielu nadal będzie szukać mocy nienawiści małego człowieka jak tajemnych znaków wskazujących świętość, ale będą te impulsy coraz słabsze, choć mały człowiek będzie zapewne sięgał po zaklęcia i czary coraz silniejsze, o coraz groźniejszym brzmieniu.

Coś się kończy, a coś zaczyna – to normalne zjawisko. Wszyscy je rozumiemy poza małym człowiekiem i gronem jego wyznawców, ale i to zacznie z czasem się zmieniać:

„Fakt, że człowiek religijny pragnie żyć w Sacrum, jest w istocie równoznaczny z faktem, że chce umiejscowić się w rzeczywistości obiektywnej, opiera się obezwładniającej sile nieskończonej względności doświadczeń czysto subiektywnych, chce żyć w świecie rzeczywistym i owocnym, nie zaś w złudzie.”

Tak podpowiada Eliade i brzmi to co najmniej sensownie, jeśli nie bardzo prawdziwie. Tak długo bowiem, jak mały człowiek nie przestanie za wszelkie swoje życiowe porażki obwiniać nieistniejących wrogów, albo swych wroga dyżurnego, którego ma zawsze pod ręką, a który nie ma wiele wspólnego z notorycznym nie spełnianiem się przepowiedni szamana, tak długo będzie maleć, aż nie zniknie. I to by było już wszystko – tyle właśnie zrozumiałem z wczorajszej mowy Jarosława Kaczyńskiego.

Komentarze