„W stronę Młodości"
I.
Wrzucając mój głos do wyborczej urny patrzyłem na mojego
syna. Nie tyle bym rozmyślał w tym momencie o jego przyszłości, ponieważ jest
już właściwie Niemcem, więc nie odczuwam z powodu jego bliżej nieznanych mi przyszłych
życiowych wyborów większego lęku. Mam świadomość, że ma bardzo duży margines
błędu – zawsze może liczyć na realną pomoc ze strony rodziny, miasta w którym
dorasta, landu w którym się urodził i wreszcie instytucji federalnych do
których istnienia zaczynam powoli go przyzwyczajać. Myślałem o innym rodzaju
młodości i myśl ta nie odstępowała mnie także w drodze do domu tego
niedzielnego poranka i patrząc w niewyraźne jesienne słońce wśród purpurowych i
pomarańczowych powidoków przeglądałem się w twarzach młodych ludzi w Polsce.
Rozważałem bez euforii dlaczego właściwie nigdy dotąd młodzi nie próbowali
wpływać na swój los, dlaczego biernie zawierzali go dorosłym należąc konsekwentnie
do najsłabiej głosującej grupy wiekowej. Nawet gorzej – gdy już młodzi ludzie
brali się za głosowanie pierwsze skrzypce odgrywała pisowska łapówka w postaci
rozmaitych ulg podatkowych i transferów socjalnych, a bywało nawet gorzej – gdy
okazywało się, że to właśnie ta grupa wiekowa podawała tlen Konfederacji z jej
mizoginią, obskurantyzmem i ekonomicznym dyletanctwem. Zastanawiałem się jak to
będzie, gdy kolejne pokolenie postanowi tak jak poprzednio – bierność, lub
naiwne szaleństwo wyboru kłamstwa. Rozważałem zatem bez euforii i przyszło mi wówczas
do głowy, że młodzi ludzie o których rozmyślałem mieli małe szanse na to, by kiedykolwiek
dowiedzieć się, że „Tajemnica zachowania młodości polega na tym, że nie należy doznawać
uczuć, z którymi nie jest nam do twarzy”…
Jestem sceptykiem, choć zwykłem twierdzić, że jest zupełnie
inaczej, że jest tak, jak powoli i starannie rozważam w sprawach ważnych, albo najważniejszych.
Od dawna uważałem się po prostu za człowieka praktycznego do tego stopnia, że
materializm techniczny aż się ze mnie wylewał szeroką strugą, choć rozumiałem,
że owa struga idealistom wszelkiej maści kojarzyć się może ze swego rodzaju
ściekiem, nieczystością. I nadal uważałem siebie za człowieka młodego – duchem rzecz
jasna, poszukującym, uczącym się chętnie, rozważającym – wciąż młodym. Moja
starsza młodość ma przecież mnóstwo fantazji, co gorsza wspartej środkami
finansowymi, o których nigdy nie mógłbym marzyć mając dwadzieścia lat. Wszystko
to razem i jaśniejące powidoki pod powiekami kazały mi jednak przyznać w ten
niedzielny poranek, że mimo młodego ducha kompletnie nie rozumiem dzisiejszej
młodości. Wtedy zacząłem się bać.
Dzień upływał dość spokojnie, choć nie mogę nie przyznać się
do pewnego podniecenia ostatecznym wynikiem wyborczych igrzysk. Ich waga i
znaczenie są przecież nie do przecenienia. Obserwując wyjątkowo okropną i
niesprawiedliwą kampanię wyborczą, w której z zasady neutralnych mediach
publicznych zabrakło miejsca dla kogokolwiek spoza pretorianów Jarosława Kaczyńskiego.
Nie napawał mnie optymizmem fakt przejęcia i całkowitego zniekształcenia
publicznie szerzonej wiadomości. Czułem ulgę zdając sobie sprawę z faktu zamieszkiwania
po właściwej stronie Odry, bo bierność i apatia, a przede wszystkim głęboko ugruntowana
wola pragnienia zostania kolejny raz oszukanym przez tak dużą część
społeczeństwa budziły we mnie wstręt, ale i bezradność. Ciężko dźwiga się ciężar
konsekwencji, gdy się je zna i doskonale rozumie – to mało oryginalne, ale
bardzo prawdziwe, ponieważ nieustannie wraca do mnie myśl o tym, co stanie się
po wyborach.
II.
Z perspektywy czasu mógłbym robić dobrą minę do własnej
nieszczerości, wszak i tak w teorii nikt nigdy nie dowiedziałby się co właściwie
czułem naprawdę, ale ufam w szczerość i nadaję jej wyższy priorytet i głęboki sens.
Jako, że tak się rzekło nie mam wyjścia – pora wyartykułować głośno pytanie,
jak długo jeszcze można uciekać od normalności i wzajemnego szacunku w stronę tępej
bigoterii i kretyńskiego zabobonu? Jak długo jeszcze znosić można otwarte
plucie w twarz przez prostackie gęby pełne frazesów, które z jednej strony są
nudne i banalne, a z drugiej grubiańskie i fałszywe? Jak długo jeszcze można
tolerować kroki wstecz tak dalekie, jakby nigdy nie było Foucault, ani nawet
Rewolucji Francuskiej i Marcina Lutra? Jakby nigdy nie spłonął nigdy żaden Giordano
Bruno, ani nie umarła żadna dziewczyna w Polsce z powodu świętego obumarłego
płodu? Jak długo?
Gdy nadszedł czas poznania wyniku wyborów byłem
roztrzęsiony – paląc nerwowo papierosa odliczałem sekundy i wreszcie stało się,
eksplodowała euforia. Wyniki, które widniały w pięknych kolorowych słupkach dokładnie
przed moimi oczami przyniosły głęboki oddech chłodnym i wilgotnym powietrzem
październikowej nocy, ale zanim jeszcze wygasło uczucie głębokiej ulgi zacząłem
zastanawiać się z kim powinienem się przeprosić – kogo oszczerczo obwiniałem o
to co jest i co może się jeszcze wydarzyć i wówczas dotarło do mnie, że o
wybaczenie błagać muszę młodość – tę samą wobec której byłem tak bezwzględny.
Młodość pokonała nieuczciwość wyborów, młodość pokonała ksenofobię i
mizoginizm, młodość pokonała własną niechęć do aktywnego życia obywatelskiego,
młodość pokonała opresję Czarnków i innych ordynarnie kalających stan wiedzy na
moment dzisiejszy. Po prostu skorzystali z przysługujących im praw i cierpiąc
chłód i długie godziny oczekiwania oddali swoje głosy. Oddali je przeciw
bezustannemu kłamstwu sączącemu się z zawłaszczonych przez PiS mediów
publicznych, przeciw degradacji roli dziewcząt i kobiet do roli samobieżnej
świętej macicy, oddali je przeciw świętoszkowatym złodziejom śmiejącym się
głośno w miliony twarzy i zgarniających swe niebotyczne apanaże za nieistniejące
lotniska i bezsensowne przekopy – wreszcie – oddali swe głosy przeciw
traktowaniu ich jak dzieci.
Gdy teraz otwieram oczy wiem już, że choć nie rozumiem
młodości, która pracuje w zawodach nie istniejących nawet w mojej wyobraźni,
albo po prostu nadal uczy się cierpliwie, by wykorzystać swoją życiową szansę,
musze okazać tejże młodości należny szacunek. Tak jak ta młodość dała dziś
stanowczą czerwoną kartkę pisowskiemu zaściankowi walcząc do późnej nocy na swój
udział w kształtowaniu przyszłości umieszczając ów zaścianek na piątym miejscu –
nawet za Konfederacją – tak momentalnie poczułem, że przyszłość jest w dobrych
rękach. Trudno jest wątpić w to, że teraz właśnie pewien naród naprawdę nauczył
się demokracji, jeśli to zdecydowane roszczenie do innej przyszłości, niż ta wizja starcza, zakłamana i obrzydliwie przestarzała, a pochodząca z trzewi Jarosława
Kaczyńskiego, zyskało tak olbrzymi aplauz wśród ludzi młodych.
III.
Co zaszło między młodością, a jej biernością i apatią?
Nigdy dotąd nie dotarło do mnie jak długo trwała pisowska noc – przecież osiem
lat to dla mnie tylko fragment, pewne przykre doświadczenie, dla młodości
natomiast to całe świadome życie. Nawet się nad tym nie zastanowiłem, choć
powinienem. I ci młodzi ludzie powiedzieli dość temu, czego doświadczali przez
ostatnie osiem lat życia, stanowiących przecież bardzo dużą część ich
egzystencji. Po prostu nie mogli postąpić inaczej – dojrzeli szybciej od mojego
pokolenia i od pokoleń przed moim własnym i zrobili to, co kompletnie
wszystkich zaskoczyło. Po prostu nie dali się zwieść naiwnością przekazu kampanii wyborczej polegającej na bezustannym ataku na wszystkich. Ja wiem - to zwykła głupota, by zniszczyć jakąkolwiek zdolność do porozumienia z kimkolwiek, ale Młodość nawet się nad tym nie zastanawiała i po prostu wymierzyła takiemu rodzajowi polityki srogi i brutalny policzek. Dziś pisząc te słowa chylę przed tą prędkością czoła,
uznaję ją jako niebywały pokaz dojrzałości i zdolności do kreacji
rzeczywistości takiej, jaka jest teraz najbardziej potrzebna. I wstydzę się
mojej niewiary w młodość.
Jeśli jest czegoś mi szkoda, to wyniku wyborczego Lewicy.
Oczywiście jestem konserwatystą, że aż strach, a na prawo ode mnie jest już
tylko mur, więc skąd ten żal? By wyjaśnić moje stanowisko sięgnąć musze do
wczorajszej późnonocnej rozmowy z najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałem,
a który jest Człowiekiem Lewicy. Wyjaśniłem mu możliwie szybko, że z takim
wynikiem wyborów jedynym dla mnie rozczarowaniem jest znowu brak pola do
realnych zmian w naszej tożsamości ludzi żyjących w dwudziestym pierwszym
wieku. A tożsamość ta, tożsamość człowieka współczesnego musi zakładać nie
tylko ogólnonarodowe sprzątanie po ośmiu latach błota udającego brylanty, ale
przede wszystkim realne zmiany w świecie w którym jesteśmy. Będzie mi brakowało
dyskusji o realnej szansie na zjawiska takie jak aborcja na żądanie, które są
tak oczywiste w cywilizowanym świecie. Teraz czuję, że to i kilka innych
kwestii życia społecznego będzie niestety kontrybucją płaconą przez postępową Lewicę
na rzecz wspólnego rządu tu i teraz. Nie wierzę w sens rewolucyjnych zmian i
nie uwierzę w to, że wkrótce i w Polsce zacznie się rewolucja. Zbyt mocno
żelazną obręczą obleśnej moralności spętani byliśmy jako społeczeństwo w latach
1960 – 2004 by nagle móc się wyzwolić. Gdy zachodnie i syte społeczeństwa w
gruncie rzeczy gotowe były na łamanie obyczajowych i strukturalnych tabu w
czasach Beatników i pierwszych postmodernizmów Polska była biedna, klerykalna i
rozpamiętywała cywilizację upadłych moralnie proboszczów, jednocześnie cementując
wizerunek inkwizycyjnej roli kościoła w swoim własnym życiu. Paradoksalnie,
dziś bez silnej Lewicy nie możemy w praktyce dokonać realnej zmiany i wyrwać
się z mroku narzucanego corocznie kolejnym pokoleniom przez obowiązkową religię
w szkołach. Boję się tego i boję się bardzo…
Bo rzeczywistość, która jest przedmiotem westchnień
młodości jest jasno określona – i to nie jest nasz świat, to nie jest u licha
świat małych powstańców – którymi byliśmy w przeszłości dalekiej i coraz
bardziej mglistej - pokazujących swą odwagę polegającą na tym, że udało się
uniknąć sakramentu bierzmowania! To jest świat młodych i młodości i nie
wtrącajmy się do niego. Dajmy im szansę, której sami sobie w młodości
odmawialiśmy i to świadomie. Przecież ta młodość, która dała 74 % wyborczej frekwencji
pokazała nam jasno i dobitnie – jestem jak piękny statek pod pełnymi żaglami i
tak bardzo czekam, aby odrąbać cumy, które łączą mnie z waszym strasznym i
frustrującym światem krzyku i niepowodzeń. Gotowym do żeglugi w dla nas
nieznane. Młodość ma dużo więcej wspólnego z przyszłością niż nam się wydaje i
najwyższy czas to uszanować. Ja osobiście czuję się z tym bardzo bezpiecznie.
Komentarze
Prześlij komentarz