„Natura Czarnej Dziury”
I.
To – muszę się Państwu przyznać – dość zadziwiająca
sytuacja, w której czuję się zmuszony zachowując śmiertelną powagę opisać drugi
raz na przestrzeni jednego tygodnia, w dokładnie taki sam sposób działania tej
samej osoby, która we wspomnianym czasie na tej samej przestrzeni prawnej łamie te
same zasady za pomocą tych samych instrumentów. Jednocześnie trawiąc czas płynący
pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami na bezustannym zapewnianiu opinii publicznej –
zarówno w kraju, jak i za granicą - o swej absolutnej pewności legalności i słuszności
wdrażanych, a następnie korygowanych nowelą przepisów. Zgadliście Państwo –
chodzi rzecz jasna o bezapelacyjnego zwycięzcę konkursu na kompromitację roku,
czyli Prezydenta RP, Andrzeja Dudę.
Nie jestem rzecz jasna konstytucjonalistą, ale nie stoi
ten fakt w żaden sposób na przeszkodzie, bym czuł się w obowiązku ocenić pracę
człowieka, który jeszcze w piątek o godzinie 11.00 był absolutnie przekonany o
konstytucyjności i sensie podpisanej przez siebie ustawy regulującej
działalność znanej już wszystkim doskonale „komisji”. Właściwie powinienem był
napisać, że pozostaje w swych przekonaniach nawet i po tej cezurze czasowej,
kiedy to zgłosił projekt niczego w naturze tego prawnego monstra nie zmieniających
zmian, gdyż przy okazji ponownie zapewnił o swojej głębokiej wierze w całe to
marne przedsięwzięcie mające na celu wykluczenie z życia publicznego wybranych
przedstawicieli opozycji. Otóż, by nie komplikować więcej i zmierzać do brzegu –
Andrzej Duda wyszedłszy poza skalę możliwości skompromitowania się samodzielnie i wyłącznie z własnej nieprzymuszonej woli, dokonał dostatecznego spustoszenia w logice –
rzecz jasna bez względu na to, co zostało przy okazji zgłoszenia nowelizacji
ustawy powiedziane, nic się w pracy samej komisji nie zmienia. By wyjaśnić jeszcze jaśniej – Prezydent RP
zaserwował Polakom prawne i intelektualne Schody Penrose’a. Na pocieszenie
dodam, że nie bez kozery nazywane są one „Figurą Niemożliwą”. Są, a właściwie
były, gdyż jak się okazało owo optyczne złudzenie zastosowanie dość
niespodziewanie znajduje w dziedzinie prawa w pewnym kraju w środku Europy, w którym
językiem urzędowym pozostaje język polski.
II.
Można zapytać – dlaczego rzekomo stojący na straży
Konstytucji urząd, bez żadnej refleksji wprowadza w życie łamiące w nastu
punktach ową Konstytucję przepisy? O niebo weselszym wydaje mi się jednak
zapytanie – dlaczego opisany powyżej osobnik w pięć dni po wprowadzeniu w życie
wadliwego ze wszech miar prawa i konsekwentnym bronieniu swej w oczywisty
sposób wadliwej decyzji nagle zmienia zdanie i usiłuje zmienić owo wadliwe
prawo na inne, nie mniej wadliwe prawo? Za ta woltą nie stoi ani Sekretarz
Stanu USA, ani Wysoki Komisarz Unii Europejskiej, ani żadna inna rozgniewana wprowadzonym
w życie pomysłem „komisji”instytucja – powód jest dużo prostszy. Otóż, już po zaledwie
dwóch dniach od totalnego zniszczenia dobrego obyczaju legislacyjnego(kolejny przecież
raz!) do głównego animatora tej haniebnej groteski dotarło, że działania tej „komisji”
domaga się w takim kształcie cos około 20 % Polaków. A to jakieś 10 do 11 % mniej
niż wynosi obecnie deklarowane poparcie dla partii władzy w zbliżających się
wyborach. To jest właśnie przyczyna i jedyny powód całej tej kompletnie
nieudolnej i pospiesznej operacji nakładania pudru na zgangrenowaną ranę. Tym,
co władzę autentycznie przeraziło to fakt, że tworząc chore prawo za jednym
zamachem zjednoczyło niemal całą opozycję, a przede wszystkim popchnęło setki
ludzi do udziału w zaplanowanej na dzień 4 czerwca manifestacji. Tak – to partia
władzy doprowadziła do tego, że ów Marsz Tuska, stał się z dnia na dzień
Marszem Zjednoczonej Opozycji, co jest niezwykłym osiągnięciem. Oklaski.
Czego możemy się spodziewać? Z pewnością tego, że
Komisarz Didier Reynders pójdzie śladem
Prezydenta Dudy i zmieni zdanie w sprawie zagrożenia polskiej demokracji, jednocześnie
nie zmieniając go. To doskonale wróży perspektywie polepszenia relacji Polski z
instytucjami unijnymi, a zwłaszcza szansom na pozyskanie środki z KPO. Dawno
nie widziałem, by ktoś z takim zamachem i determinacją wymierzał sobie kolejne
kopniaki prosto w twarz. Chyba nawet nigdy dotąd czegoś takiego nie widziałem.
W każdym razie, ponieważ nadal niekonstytucyjne jest całe
mnóstwo aspektów pracy „komisji” jest całkiem możliwym, że już za chwilę – za momencik
– kolejny z niezachwianych miłośników publicznego linczowania przeciwników
politycznych, kto wie – może nawet sam Prezydent – postanowi znowelizować
nowelizację, bo jednak nadal jest się do czego doczepić? Sądzę, że u
Bookmacherów taka możliwość powinna być na serio rozpatrywana i to od teraz.
III.
Drodzy Czytelnicy – to zapierające dech w piersi kuriozum
byłoby rzeczywiście zabawne, gdyby nie fakt, że Andrzej Duda niebawem z urzędu
zniknie, ale niesmak pozostanie na jeszcze bardzo długo. Fakt, że człowiek ów
kolejny raz kompromituje swoje nazwisko niespecjalnie budzi moją niechęć.
Niechęć ta pojawia się dopiero wtedy, gdy kolejny raz zdam sobie sprawę, że pal
licho jego nazwisko – on totalnie skompromitował sam urząd Głowy Państwa. Są
bowiem na świecie kraje, gdzie wybieralna i kadencyjna władza cieszy się
autentycznym szacunkiem ludzi. Nie konkretne nazwiska konkretnych polityków,
ale właśnie ten cholerny autorytet i powaga danego urzędu państwowego. Jaka
przyszłość nas czeka, jeśli na naszych oczach owa powaga została sprowadzona do
poziomu zaprezentowanego przez Andrzeja Dudę? Na jakiego Mesjasza i Zbawcę
będziemy musieli poczekać, by choć w malutkiej części odbudować niszczone na
naszych oczach zaufanie do demokratycznego modelu struktur państwa i władzy?
Wielu osobom podnoszony teraz problem może wydać się błahy
i nieistotny, ale zapewniam, że dość istotne zagadnienie. Gdy pytam młodych
ludzi o udział w wyborach trzy czwarte z nich odpowiada mi, że ma gdzieś ten
cyrk, który jest tylko kolejną bitwą o stołki. To nie tylko prosty i zrozumiały
rysunek techniczny problemu totalnego upadku autorytetu władzy, ale recepta na cały
ciąg zwycięstw demagogów i populistów, który wróżyć może tylko jedno – totalne zniszczenie
demokracji w bardzo krótkim czasie. Przecież im bardziej będzie rosła liczba rozczarowanych i apatycznych tym większe szanse będzie mieć zawsze i w każdym społeczeństwie
liczna grupa wyborców poddających się dynamice autorytaryzmu.
„Utrzymywać, znaczy strzec właściwie. To, co nas w
istocie utrzymuje, utrzymuje nas jednak dopóty, dopóki sami z siebie
zatrzymujemy to, co nas podtrzymuje. Zatrzymujemy, gdy nie wypuszczamy z
pamięci.”
Jedynym orężem jakim dysponujemy jest teraz zachowanie
wiary w sens walki o utrzymanie ustroju demokratycznego, a co za tym idzie
wszystkich praw i wolności, jakimi nadal dysponujemy. Jeśli dopuścimy do rozlania
się autorytarnej trucizny bezprawia na więcej jeszcze płaszczyzn życia
publicznego i społecznego sami szybko wyczyścimy zbiorową pamięć o tym, że
można było egzystować inaczej. Przecież to społeczeństwo udowodniło już parokrotnie,
że całkiem duża jego część za garść miedziaków potrafi sprzedać swą przyszłość
bez mrugnięcia okiem i z niewielką dozą wstydu.
Konsekwencje? To nie jest nawet kwestia jednej generacji –
bo ta wschodząca jest już w dużej mierze apatyczna i zdegustowana. To kwestia
kilku kolejnych lat w towarzystwie specjalistów w dziedzinie prawa o poziomie
Andrzeja Dudy, specjalistów od pamięci społecznej rzędu Czarnka, specjalistów w
dziedzinie ekonomii o klasie Morawieckiego i Glapińskiego. Ci ludzie w bardzo
krótkim już czasie osiągną swój cel i naprawdę nie traktujmy jako frazes
stwierdzenia, że czekają nas być może ostatnie wybory. Te październikowe wybory
już teraz muszą jawić się każdemu człowiekowi jako realny Horyzont Zdarzeń, po
którym o czasach sprzed 2015 roku pozostanie w naszych umysłach coraz to bardziej
gasnące wspomnienie.
Komentarze
Prześlij komentarz